Słowa premiera wypowiedziane na wczorajszej konferencji nie brzmią obiecująco: „Szukamy na siłę inwestora i znajdujemy - takiego, jakiego znaleźliśmy. (...) Gdybyśmy nie poszukali potencjalnego inwestora z Kataru, to nikt nie byłby zainteresowany zakupem tych stoczni" cytuje PAP.

Powściągliwość Katarczyków wynika głównie z realnej wartości stoczni. Inwestor zbadał rynek oraz sprawdził, jakie jest zapotrzebowanie na budowane w polskich stoczniach statki i to powstrzymało decyzję, pojawiło się coraz więcej wątpliwości. Jeśli inwestor nie będzie miał pewności, że sprzeda statki, nie będzie zawierał kontraktu.

Wg premiera polski rząd zrobił wszystko, co mógł, by znaleźć inwestora i sprzedać stocznie jako całość. Poszukiwania trwały w kraju, Europie i na świecie.

Obecnie  rządowy fundusz katarski Qatar Investment Authority (QIA) prowadzi analizy związane z tym czy opłacalnym będzie przejecie inwestycji od katarskiego inwestora, który wycofał się z transakcji. Jeśli analiza wypadnie pozytywnie, z końcem sierpnia może dojść do podpisania ostatecznych umów.

Jeśli jednak tak się nie stanie, zarządca kompensacji rozpocznie procedurę utraty wadium przez dotychczasowego inwestora (8 mln EUR), żądając równocześnie kar umownych oraz dodatkowego odszkodowania z powodu niesfinalizowania transakcji.

Dotychczasowy inwestor stoczni fundusz Stichting Particulier Fonds Greenrights miał zapłacić za ich majątek ok. 400 mln zł. Termin na wpłatę minął 17 sierpnia.

1 września Agencja Rozwoju Przemysłu będzie przygotowana, by złożyć do Komisji Europejskiej wnioski o wydłużenie terminów jak również zgodę na uruchomienie kolejnej procedury sprzedaży.