Do Krajowego Rejestru Długu (KRD) wpisanych jest obecnie 47 847 dłużników budowlanych. 35 112 to osoby prowadzące działalność gospodarczą w pojedynkę – odpowiadają za 52% całego zadłużenia branży (940 mln zł). Od początku pandemii zadłużenie wzrosło w sektorze robót budowlanych związanych ze wznoszeniem budynków (o 6%), budową obiektów inżynierii lądowej i wodnej (3,6%) i rozbiórką oraz przygotowaniem terenu pod budowę, wykonywaniem instalacji czy wykończeniówką (12%).

Z badania KoronaBilans MŚP wynika, że co dziesiąta firma budowlana przyznaje, iż połowa wszystkich faktur to te płacone przez kontrahentów po terminie, a co druga, że nawet 25% jej kontrahentów w ciągu ostatniego kwartału w ogóle nie uregulowała płatności za usługę.

Połowę swojego zadłużenia (900 mln zł ) przedsiębiorstwa budowlane winne są instytucjom finansowym. Ale sektor także ma swoich dłużników, którzy są mu winni w sumie 372 mln zł. To przede wszystkim hurtownie i składy budowlane (112,6 mln zł).

Najwięcej dłużników budowlanych działa na Mazowszu (7541), Śląsku (6179) oraz w Wielkopolsce (5097), najmniej – na Podlasiu (971).

 

Aby zrozumieć sytuację najmniejszych firm w budownictwie, należy uświadomić sobie, jak bardzo rozwarstwiony jest to rynek. Mówiąc „branża budowlana”, wyobrażamy sobie z reguły potężną firmę z własnym parkiem maszyn i zapleczem fachowców, która stawia biurowce w dużych aglomeracjach lub realizuje milionowe inwestycje drogowe. Tymczasem branża budowlana to również, a może nawet przede wszystkim, tysiące małych przedsiębiorstw, które wykonują drobne zlecenia w ramach tak zwanej „wykończeniówki”. To branża wykonawców i podwykonawców, w której jedni zależą od drugich, i która jest ściśle uzależniona od materiałów, transportu, przetargów oraz siły roboczej. Gdy jeden element tego domina przewraca się, pozostałe też tracą równowagę i płynność finansową – tłumaczy Adam Łącki, prezes KRD.

Według analityków, ten rok może być dla budownictwa bardzo trudny. Wpływ ma na to nie tylko trwająca pandemia, ale też spowolnienie inwestycyjne, brak rąk do pracy, wzrost kosztów budowy, brak surowców i podzespołów, a także kolosalna podwyżka cen materiałów i usług budowlanych. Wszystko to może doprowadzić do sytuacji, że wykonawcy będą poszukiwać tańszej alternatywy, co generuje ryzyko opóźnień w realizacji kontraktu, a to z kolei wiąże się z wysokimi karami umownymi.

Przeczytaj także: Rynek budowlany w trakcie i po pandemii COVID-19 [wywiad]