By ustabilizować koszty budowy dróg, które w ciągu ostatnich dwóch lat rosły średnio o ok. 30 proc. rocznie, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad pracuje nad nowymi zasadami rozstrzygania przetargów.

Po wprowadzeniu tych przepisów koszt budowy kilometra trasy może być niższy średnio nawet o 10 proc. - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Budowane odcinki będą podzielone na 20-kilometrowe fragmenty, a nie jak obecnie m.in. 30-km. Spowoduje to, że do przetargów mają zostać dopuszczone firmy, które nie mają doświadczenia jako generalni wykonawcy, ale mają je jako podwykonawcy prac.
Ostatnia liberalizacja przepisów miała miejsce przed 2 laty. Wówczas do wielkiej „piątki” drogownictwa dołączyły mniejsze firmy. Swój czas wykorzystały m.in. PBDiM Mińsk Mazowiecki (wystartował i wygrał w wartym 114 mln zł przetargu na roboty budowlane na odcinku ekspresowej dwójki łączącej autostradę A2 z Warszawą). Z gigantami z powodzeniem udało się zmierzyć również firmie IMB Podbeskidzie. Wygrała przetarg na budowę ekspresowej siódemki między Grójcem a Białobrzegami. Jej oferta była o 10 mln zł niższa niż złożona przez następnego chętnego.
Kolejne zmiany w wymogach przetargów to szansa dla następnych spółek i tym samym sposób na obniżenie wygórowanych stawek największych firm. Pierwsze przetargi na nowych zasadach mogą się odbyć jeszcze pod koniec tego roku.
Na rynku pojawi się wtedy co najmniej 20 kolejnych przedsiębiorstw – mówi Wojciech Malusi, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa. Jego zdaniem cena budowy 1 km drogi może obniżyć się od 2 do 20 proc. – Skończy się też handel kontraktami – dodaje. Jak wyjaśnia, częstą praktyką jest ubieganie się o kontrakty przez duże firmy, które, gdy podpiszą umowę z rządem, organizują własne przetargi. – Inwestycje realizuje inna firma, własnymi siłami, po dużo niższych kosztach. Marże wynoszą od ok. 2 proc. do ok. 10 proc. – wyjaśnia Wojciech Malusi w "Rzeczpospolitej".
Budowane odcinki będą podzielone na 20-kilometrowe fragmenty, a nie jak obecnie m.in. 30-km. Spowoduje to, że do przetargów mają zostać dopuszczone firmy, które nie mają doświadczenia jako generalni wykonawcy, ale mają je jako podwykonawcy prac.
Ostatnia liberalizacja przepisów miała miejsce przed 2 laty. Wówczas do wielkiej „piątki” drogownictwa dołączyły mniejsze firmy. Swój czas wykorzystały m.in. PBDiM Mińsk Mazowiecki (wystartował i wygrał w wartym 114 mln zł przetargu na roboty budowlane na odcinku ekspresowej dwójki łączącej autostradę A2 z Warszawą). Z gigantami z powodzeniem udało się zmierzyć również firmie IMB Podbeskidzie. Wygrała przetarg na budowę ekspresowej siódemki między Grójcem a Białobrzegami. Jej oferta była o 10 mln zł niższa niż złożona przez następnego chętnego.
Kolejne zmiany w wymogach przetargów to szansa dla następnych spółek i tym samym sposób na obniżenie wygórowanych stawek największych firm. Pierwsze przetargi na nowych zasadach mogą się odbyć jeszcze pod koniec tego roku.
Na rynku pojawi się wtedy co najmniej 20 kolejnych przedsiębiorstw – mówi Wojciech Malusi, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa. Jego zdaniem cena budowy 1 km drogi może obniżyć się od 2 do 20 proc. – Skończy się też handel kontraktami – dodaje. Jak wyjaśnia, częstą praktyką jest ubieganie się o kontrakty przez duże firmy, które, gdy podpiszą umowę z rządem, organizują własne przetargi. – Inwestycje realizuje inna firma, własnymi siłami, po dużo niższych kosztach. Marże wynoszą od ok. 2 proc. do ok. 10 proc. – wyjaśnia Wojciech Malusi w "Rzeczpospolitej".

Konferencje Inżynieria
WIEDZA. BIZNES. ATRAKCJE
Sprawdź najbliższe wydarzenia
Powiązane
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany. Przejdź do formularza logowania/rejestracji.