• Z analiz Wód Polskich wynika, że poziom wody w jeziorach w Wielkopolsce ulega obniżeniu
  • Wpływ na to mają m.in. długie okresy bezdeszczowe oraz eksploatacje górnicze
  • Zwiększone zapotrzebowanie na wodę zauważono także u roślin – ma to związek ze wzrostem średniej temperatury powietrza

Obserwacje skupiono na dużych jeziorach, ponieważ dysponują najdłuższymi ciągami obserwacyjnymi – zwierciadło wody pozostaje tu od lat stabilne. Jednak analiza map topograficznych oraz wizje środowiskowe pokazują, że poziom wody w zbiornikach ulega systematycznemu obniżaniu.

Presja antropogeniczna a bilans wodny

W niektórych subregionach sytuacja jest krytyczna. Najgorsza panuje w środkowej i wschodniej części Pojezierza Gnieźnieńskiego oraz zachodniej Pojezierza Kujawskiego – to rejon Poznania oraz Piły. Wśród przyczyn takiego stanu rzeczy znajdują się przede wszystkim czynniki antropogeniczne: bardzo duże pobory wód podziemnych, eksploatacje górnicze, niskie opady oraz wzrastające parowanie. Przykładem są choćby jeziora Powidzkie, Niedzięgiel, Wilczyckie i Suszewskie.

Jak wyjaśniają Wody Polskie, z tendencji wyłamują się jeziora przepływowe i stabilizowane przez urządzenia hydrotechniczne, choć w przypadku zbiorników poddanych dużej presji antropogenicznej (lej depresji – odkrywki węgla brunatnego, duże ujęcia wód podziemnych), nawet w przypadku takiej stabilizacji, poziom wód ulega obniżeniu. Podobnie jest z jeziorami o niewielkich zlewniach, których cechą charakterystyczną są mniejsze możliwości odbudowy zasobów wód powierzchniowych i podziemnych na terenach, które je nominalnie zasilają.

Co ciekawe, jeziora poddane dużej presji antropogenicznej w drugiej połowie ub.w. (funkcjonowały tam odkrywki), czyli te pozostające w strefie stanowiska szczytowego Kanału Ślesińskiego, włączone w system chłodzenia elektrowni, są stabilne. To pokazuje, że tam gdzie mamy dużą presję antropogeniczną, należy uruchamiać działania rekompensujące te straty, na przykład doprowadzić do przerzutu wód z większych rzek w okresach występowania ich nadwyżek, a następnie rozdysponować je w czasie suszy, wyjaśniono.

Ciepło zwiększa zapotrzebowanie na wodę

Z kolei z analiz Centrum Operacyjnego Ochrony Przeciwpowodziowej poznańskiego RZGW wynika, że na rozpatrywanym obszarze wyraźnie wzrosła średnia temperatura powietrza. To tłumaczyłoby zwiększone zapotrzebowanie na wodę roślin, których sezon wegetacyjny uległ wydłużeniu.

W przeszłości pobierały one wodę przez pół roku, teraz wykorzystują ją przez dziewięć miesięcy. Dodatkowo zwiększyło się parowanie, zwłaszcza to z wolnej powierzchni wody. W latach 60. czy 70. XX wieku sięgało ono 600650 mm/rok. W tej chwili regularnie przekracza 800 mm. Jednocześnie na większości obszaru regionu wodnego Warty, przede wszystkim w górnej i środkowej jego części, notuje się minimalny trend do spadku opadów – wskazano.

Oba te czynniki sprawiają, że klimatyczny bilans wodny w regionie będzie się pogarszał. Do zlewni rzecznych będzie docierało mniej wody, zmniejszy się tym samym możliwość odbudowania zasobów wód podziemnych, i to nawet o 10–15%. Prawdopodobnie zwiększy się również zapotrzebowanie na wodę w rolnictwie, ale także do celów użytkowych i przemysłowych. Problemem mogą okazać się też rozwijająca się zabudowa i zjawisko uszczelniania zlewni, prowadzące do mniejszej retencji gruntowej, co ograniczy odnawialność zasobów wód podziemnych. W efekcie spodziewać się można pogłębienia niżówek hydrologicznych w okresach suchych w rzekach, przy jednoczesnych gwałtownych wezbraniach będących efektem gwałtownych opadów – podsumowano.

O problemach związanych m.in. z suszą oraz skutkami zmian klimatu rozmawiać będą eksperci zgromadzeni na VI Konferencji Gospodarowanie wodami opadowymi i roztopowymi, która rozpocznie się już jutro. Zapraszamy do udziału stacjonarnie i online!