Jak wynika z informacji, do których dotarła „Rzeczpospolita”, pisma do rządu ze skargą złożyli głównie inwestorzy zagraniczni, niezadowoleni z zapisów ustawy tzw. odległościowej. Najprawdopodobniej powołują się oni na dwustronne umowy łączące Polskę z innymi krajami, gwarantujące niezmienność warunków biznesowych. Taka skarga to pierwszy krok, który może doprowadzić do wejścia postępowania arbitrażowego. Obecnie pisma są analizowane w Prokuratorii Generalnej MSP. Jak poinformowała Danuta Ryszkowska-Grabowska z biura komunikacji resortu energii, „do czasu podjęcia ostatecznej decyzji co do charakteru bądź zasadności tych wniosków nie udzielamy informacji na ten temat”.

Inwestorzy zaniepokojeni zmianami w prawie

Po wejściu w życie zapisów ustawy odległościowej istotnie zwiększyło się ryzyko inwestowania w elektrownie wiatrowe, a przy tym spadła ich opłacalność – tłumaczy Wojciech Cetnarski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW). Dlatego część firm posiadających projekty farm rozważa wkroczenie na ścieżkę sądową, a nawet ich sprzedaż i wycofanie się z Polski. Rozważają to m.in. CEZ i Energix – dodaje.

Skargi na resort skarbu złożyły – oprócz dwóch wspomnianych firm – również niemiecki RWE i francuski EDF.

Do tej pory firmy działające w obszarze energetyki wiatrowej zainwestowały w naszym kraju około 32 mld zł. Zdaniem ekspertów nowe regulacje dotyczące budowy nowych farm wiatrowych „nasuwają wątpliwości co do tego, czy w Polsce jest miejsce dla takich inwestycji”.

Niedopuszczalne jest, by państwo, które najpierw zaprasza inwestorów, przybliżało ich do bankructwa, bo do tego doprowadzą przepisy ustawy wiatrakowej czy brak regulacji rynku zielonych certyfikatów w noweli ustawy o OZE. To się skończy międzynarodową aferą – mówi Grzegorz Skarżynski, wiceprezes PSEW.

Jak wynika z informacji od osoby zbliżonej do rządu, ministerstwo energii zastanawia się nad nowelizacją przepisów.

Czytaj też: Ustawa odległościowa zaczęła obowiązywać