Na Bałtyku wiatr wieje około 330 dni w roku, a morskie farmy wiatrowe są znacznie bardziej wydajne od lądowych. Do 2030 r. powstać powinny instalacje o mocy 6 GW. Ich budowa ma przede wszystkim zwiększyć bezpieczeństwo energetyczne Polski, ale także przyczynić się do rozwoju naszej gospodarki.

Jeśli rzeczywiście dojdzie do budowy terminala w Gdyni, to do miejscowego portu będą np. przypływać elementy konstrukcyjne turbin wiatrowych. Poza władzami portu na rozwój sytuacji czekają także samorządowcy, bo dodatkowo tak w samym mieście, jaki i w okolicznych miejscowościach, mają zacząć działać m.in. fabryki materiałów dla farm wiatrowych czy firmy obsługujące ich budowę.


Wskazanie właśnie gdyńskiego portu pod kątem budowy niezbędnego zaplecza dla farm wiatrowych to bardzo pozytywna informacja dla całej lokalnej gospodarki. Niesie za sobą duże inwestycje, powstawanie zupełnie nowych miejsc pracy czy nowe kierunki edukacji. (...) Terminal instalacyjny to istotny bodziec do rozwoju dla całego miasta, a nawet, patrząc szerzej, całego regionu – mówi Katarzyna Gruszecka-Spychała, wiceprezydent Gdyni.

Szacuje się, że na potrzeby budowy i późniejszego utrzymywania oraz serwisowania farm trzeba będzie wykształcić 8 tys. specjalistów. W związku z tym nawiązano juz współpracę z Uniwersytetem Morskim w Gdyni. Z kolei jesienią br. w Szkole Morskiej w Gdyni rozpoczną się kursy, w trakcie których będzie można zdobyć kwalifikacje montera i serwisanta turbin wiatrowych WTG.

Budowa polskich farm wiatrowych na Morzu Bałtyckim ma rozpocząć się w 2024  r. Zgodnie z szacunkami, cały plan przyczyni się do stworzenia 77 tys. miejsc pracy, wygeneruje 60 mld zł wartości dodanej do PKB i 15 mld zł wpływów z tytułu podatków CIT i VAT.

Przeczytaj także: W 2028 r. do sieci trafi prąd z morskiej farmy Baltic Power