Atutem lokalizacji jest też bezpośrednie sąsiedztwo planowanego węzła drogi ekspresowej S7, co znacznie ułatwi transport materiałów do budowy zakładu, a następnie odpadów dostarczanych do eko-spalarni. Do plusów trzeba zapisać także bliskość sieci elektrycznej i ciepłowniczej, brak zagrożenia powodziowego, dostępność do mediów. Wiem, przeciwko decyzji o budowie spalarni protestuje grupa mieszkańców, ale muszę brać pod uwagę wolę i dobro wszystkich mieszkańców Krakowa - mówił Jacek Majchrowski.

Marek Jaglarz, Prezes Krakowskiego Holdingu Komunalnego - odpowiedzialnego za realizację tej ekologicznej inwestycji zapewnia, że zakład będzie budowany zgodnie ze standardami obowiązującymi w krajach skandynawskich - znanych w wyśrubowanych norm ochrony środowiska. Pełny koszt budowy zakładu może wynieść nawet 550 mln złotych. Istnieje szansa, że znaczna część kosztów (do 85 proc.) zostanie pokryta z funduszy unijnych. Pieniądze pochodzą z największego funduszu, jaki stworzyła UE - z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko. Spalarnia - zakład termicznego przekształcania odpadów powinien rozpocząć działalność na przełomie 2013/2014 roku.

Zakład ma przetwarzać ok. 230 ton odpadów rocznie, co - według szacunków - będzie stanowiło około 60 proc. wszystkich produkowanych w Krakowie śmieci. Władze Krakowa przekonują, że doświadczenia wysokorozwiniętych krajów europejskich - takich jak Szwecja czy Austria, gdzie instalacje do spalania odpadów działają niekiedy w centrach dużych miast - pokazują, że termiczne przekształcanie odpadów to jedyna technologia utylizacji śmieci, która pozwala na pełną kontrolę emisji do środowiska.

"Ten komin ma dwa końce" - pisze Michał Olszewski w "Gazecie Wyborczej". Dziennikarz uważa, że decyzja władz miasta o budowie "ekologicznej" spalarni jest decyzją złą. - Spalarnia to tzw. metoda końca rury, która z ochroną środowiska ma niewiele wspólnego - tłumaczy Olszewski.
Z drugiej strony dziennikarz wskazuje, że protestujący mieszkańcy Krakowa, nie zdają sobie sprawy, że sprawcą budowy spalarni są oni sami i ich przyzwyczajenia konsumpcyjne.
Bartosz Piłat w tej samej "Gazecie" tłumaczy natomiast, że inwestycja jest potrzebna miastu. - Doskonale rozumiem protestujących przeciwko spalarni, ale się z nimi nie zgadzam - pisze Piłat. Dziennikarz twierdzi, że wbrew temu co głoszą protestujący razem z ekologami, zakład utylizujący śmieci nie będzie szkodliwy dla srodowiska.

Po dwóch latach przepychanek miasto postawiło na swoim dosłownie i w przenośni ponieważ spalarnia powstanie na działce, której właścicielem jest miasto, a budowa odbędzie się pomimo wielu protestów ze strony lokalnych komitetów. Budowa spalarni jest podyktowana przyrostem generowanych przez krakowian śmieci. Obowiązek jej posiadania wynika też z bardzo ostrych norm i przepisów unijnych.