Wiatrowe elektrownie morskie – przyszłość polskiej energetyki?

Najbliższe lata będą należały do energii odnawialnej – to pewne. Wynika to m.in. z polityki unijnej, która narzuca na kraje członkowskie konkretne wymogi dotyczące udziału odnawialnych źródeł energii w ogólnym rynku energii. Polska deklaruje, że udział zielonych źródeł do 2030 roku będzie stanowił minimum 32% systemu energetycznego, z kolei do 2040 – aż 40%.

Duże nadzieje pokładane są w elektrowniach wiatrowych. W końcówce maja 2021 roku ich łączna moc w Polsce przekroczyła 6,8 GW. To aż połowa mocy wszystkich systemów wykorzystujących odnawialne źródła energii w naszym kraju! Jak podaje Urząd Regulacji Energetyki, pod koniec 2020 roku działało 1239 lądowych farm wiatrowych. O zasadach działania elektrowni wiatrowych oraz opłacalności takiej inwestycji w przedsiębiorstwie można przeczytać na stronie innogy Polska.

Możemy się spodziewać, że coraz większą rolę w polskiej energetyce będą odgrywać morskie farmy wiatrowe – wyraźnie zaakcentowano to w rządowym dokumencie „Polityka Energetyczna Polski do 2040 roku”. Jego twórcy szacują, że do 2030 roku ich łączna moc wyniesie 5,9 GW, a do 2040 roku – aż 11 GW, czyli ponad 19% całego rynku energii.

Eksperci Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej twierdzą natomiast, że łączna moc systemów zainstalowanych na polskim Bałtyku w 2040 roku wyniesie nawet 28 GW. Jeszcze bardziej optymistyczna jest firma doradcza McKinsey & Company. W komentarzu do swojego raportu „Neutralna emisyjnie Polska 2050” pisze: Według naszych analiz energia pochodząca z wiatru może stać się największym pojedynczym źródłem energii po 2030 roku i do 2050 roku odpowiadać za około 75 proc. całkowitej produkcji energii. Według tego scenariusza morska energetyka wiatrowa mogłaby wzrosnąć do 45 GW i w 2050 roku odpowiadać za 53 proc. całkowitej produkcji energii.

Potrzebujemy nowych przepisów

Przełomem w rozwoju elektrowni wiatrowych na pewno jest „ustawa offshore” przegłosowana przez parlament na początku bieżącego roku. Stworzyła ona podstawy prawne do stawiania turbin wiatrowych na Bałtyku. Aktualnie opracowywane są szczegółowe przepisy dotyczące m.in. wymagań dla tego rodzaju systemów – ich projektowania i realizacji, bezpieczeństwa względem użytkowników oraz środowiska. Z kolei na przełom lipca i sierpnia planowane jest podpisanie umowy sektorowej, która da inwestorom precyzyjne wytyczne odnośnie budowy elektrowni. Umowa sektorowa ma określać nie tylko wymagania techniczne, ale także dotykać takich zagadnień, jak rozwój infrastruktury morskich farm wiatrowych czy rynku pracy oraz systemu wsparcia dla inwestorów.

Kiedy na Bałtyku staną pierwsze turbiny wiatrowe?

Elektrownie wiatrowe na polskim morzu planuje zbudować przynajmniej kilka firm, m.in. PKN Orlen, PGE i Polenergia. Najbardziej zaawansowanym etapem prac może pochwalić się spółka Baltic Power należąca do PKN Orlen. Koncern zdobył koncesję na realizację farm na wysokości Choczewa i Łeby. Poza tym podpisał z Prezesem URE 25-letni kontrakt różnicowy. Zgodnie z nim inwestor uzyska wsparcie w sytuacji, gdy saldo energii elektrycznej wytworzonej na morzu i wprowadzonej do sieci okaże się ujemne – pokryta zostanie różnica pomiędzy rynkowymi cenami energii a kosztami jej wytworzenia (obowiązuje do wysokości ceny referencyjnej 319,6 zł/MWh). Pozwoli to na zoptymalizowanie kosztów utrzymania elektrowni i jednocześnie zapewni, że wyższy koszt energii elektrycznej nie zostanie przerzucony na klienta.

Budowa pierwszej morskiej farmy wiatrowej ruszy w 2023 roku, a wprowadzenie energii do sieci elektroenergetycznej ma rozpocząć się w roku 2028. Aby jednak do tego doszło, potrzebne są diametralne zmiany na rynku mocy, w tym rozbudowa i modernizacja infrastruktury. Możemy być pewni, że w najbliższych latach w sektorze energii odnawialnej, szczególnie wiatrowej, wydarzy się naprawdę sporo.