Przyczyną było przewiercenie gazociągu średniego ciśnienia przez firmę budowlaną. Dokładnie zbada to zdarzenie komisja Polskiej Spółki Gazownictwa.

O godzinie 18.26 otrzymaliśmy zgłoszenie o pożarze budynku. Po przyjeździe na miejsce pierwszych zastępów straży pożarnej okazało się, że trzykondygnacyjny budynek jest cały zniszczony – powiedział w rozmowie z TVN24 komendant śląskiej straży pożarnej Jacek Kleszczewski.

Mieszkało w nim dziewięć osób, w czwartek rano wiadomo było, że cztery osoby nie żyją. Jedna przebywała poza domem, ewakuowano poważnie poparzonego 76-latka. Po odnalezieniu kolejnych ciał, liczba ofiar śmiertelnych wzrosła do ośmiu, w tym czworga dzieci.

Akcję ratowniczą w nocy prowadzono w trudnych warunkach. Z jednej strony trudne warunki atmosferyczne, a z drugiej dym – powiedział TVN 24 Jarosław Wieczorek, wojewoda śląski.

Ekipa strażaków długo pracowała na gruzowisku, usuwała materiały tam zgromadzone, przebijała się przez stropy. Jacek Kleszczewski, komendant śląskiej straży pożarnej, powiedział dziennikarzom, że na miejscu katastrofy znajdowały się materiały łatwopalne, ponieważ działał tam serwis nart.

Według informacji IAR i PAP, strażacy musieli pracować ręcznie. Na gruzowisko nie można było wprowadzić psów.

Artur Michniewicz, rzecznik Polskiej Spółki Gazownictwa, w rozmowie z TVN 24 powiedział, że doszło do przewiercenia gazociągu średniego ciśnienia – stalowego o średnicy 150 mm. Zrobiła to zewnętrzna firma wykonująca prace budowlane przed budynkiem. Na miejsce pojechały ekipy pogotowia gazowego. Połowa Szczyrku została odcięta od gazu. Do miasta skierowano jednak cysternę z LNG (gazem skroplonym), by zapewnić dostawy mieszkańcom – wynika z informacji PAP.

Najbardziej prawdopodobną przyczyną katastrofy w Szczyrku w środę wieczorem było uszkodzenie gazociągu średniego ciśnienia podczas robót wykonywanych przez firmę AQUA System – czytamy w komunikacie Polskiej Spółki Gazownictwa (PSG). Firma podkreśla, że roboty budowlane nie dotyczyły systemu gazowniczego, ani nie były wykonywane na jej zlecenie. Nie były także nadzorowane przez specjalistów gazownictwa.

Służby pogotowia gazowego dotarły bardzo szybko na miejsce zdarzenia i odcięły dopływ gazu do uszkodzonego gazociągu. Po zakończeniu akcji ratowniczej niezwłocznie przystąpią do zlokalizowania miejsca uszkodzenia, naprawy i przywrócenia dostaw gazu – informuje PSG.

Firma powołała komisję do ustalenia bezpośredniej przyczyny uszkodzenia gazociągu. Wyniki powinny być znane w ciągu doby od momentu rozpoczęcia prac ekspertów.

Ziemowit Podolski z Polskiej Spółki Gazownictwa wskazał w rozmowie z TVN24, że prace takie jak przewierty wymagają zlecenia nadzoru i zawsze wymagają przeglądów kontrolnych. A tutaj wydaje się, że nie było to zrobione.

Na miejscu pracował też prokurator oraz policyjni technicy. Jak informuje wp.pl, prokuratura ustaliła już dane osób, które podejmowały przed zdarzeniem działania w pobliżu. Wszczęto też śledztwo w kierunku sprowadzenie zdarzenia, które zagraża życiu i zdrowiu wielu osób.