Na początku 2008 roku Rosja odcięciem dostaw gazu groziła Białorusi, w 2007 i w 2008 r. Ukrainie. Prezes Gazpromu Aleksiej Miller zapowiedział przerwanie dostaw gazu na Ukrainę już wczoraj. Stało się tak mimo próśb prezydenta i premier Ukrainy, którzy podkreślali, że ich kraj spłacił część kolosalnego zadłużenia.

Wobec niepodpisania kontraktu z Gazpromem nie ma żadnych podstaw, by dostarczać gaz poza terytorium celne - powiedział prezes koncernu Gazprom. Jak podkreślił, cała odpowiedzialność za taki stan rzeczy spoczywa na stronie ukraińskiej. - Nie spłacono zadłużenia. Mimo ustnego zapewnienia Kijowa, Gazprom nie stwierdził pieniędzy za dostawy na swoim koncie. Przedstawiona przez stronę rosyjską propozycja obniżonej ceny za dostawy na 2009 r. spotkała się z odmową - dodał.

Gazprom ostrzegał wcześniej, że nie zostanie podpisana żadna umowa w dostawy gazu na Ukrainę w 2009 r., jeśli Kijów nie spłaci ponad 2 mld dol. długów (należności za dostawy tegoroczne wraz z odsetkami karnymi). Ukraina uznała w środę proponowaną przez Rosję cenę 250 dol. za tysiąc metrów sześc. za zbyt wysoką. Dotychczas wynosiła ona 179,5 dol.

Prezydent Juszczenko i premier Tymoszenko podkreślili dziś, że już przedwczoraj Ukraina w pełni rozliczyła się za gaz dostarczony w 2008 r. Wymienili też cenę, którą Kijów jest gotów zapłacić za gaz: 201 dolarów za tysiąc metrów sześciennych. Cenę o 49 dolarów wyższą, którą proponuje Moskwa, Ukraina uważa za zawyżoną.