Jednak jak pisze "Gazeta Wyborcza", pomysł może nie uzyskać zgody krajów członkowskich UE. Ci, którzy najwięcej wpłacają do unijnego budżetu, w szczególności Niemcy i Szwedzi, woleliby, by niewydane pieniądze trafiły z powrotem do budżetów narodowych. Oficjalnie nie sprzeciwiają się co prawda samej liście projektów (Komisja zadbała, by dla każdego kraju znalazło się na niej coś miłego), ale pieniędzy dawać nie chcą. - Podniosły się głosy, głównie płatników do unijnego budżetu, że mogą się nie zgodzić na finansowanie projektów - relacjonował polski wiceminister finansów Ludwik Kotecki, który brał udział w obradach.

Finansowanie projektów jest zagrożone także dlatego, że w opinii prawników Rady na wydanie środków z zeszłorocznego budżetu jest już za późno. W związku z tymi problemami obradujący w Brukseli ministrowie finansów dwudziestki siódemki poprosili Komisję, by znalazła dla projektów inne źródła finansowania. Decyzję w tej sprawie mają podjąć pod koniec stycznia ministrowie spraw zagranicznych - czytamy w "Gazecie".