LNG, gaz ziemny ochłodzony do temperatury minus 160 stopni, który można przewozić zbiornikowcami, był w minionym dziesięcioleciu tym z paliw kopalnych, którego rynek rozwijał się najszybciej. Wprawdzie stanowi on tylko 7 proc. światowych dostaw gazu, ale odgrywa coraz istotniejszą rolę w zaspokojeniu dodatkowego popytu.

Cała fala zatwierdzonych w połowie bieżącej dekady projektów inwestycyjnych, przede wszystkim w obfitującym w złoża gazu Katarze, będzie uruchomiona w tym i przyszłym roku.
Część produkcji z tych nowych zakładów została już z wyprzedzeniem sprzedana w kontraktach długoterminowych, ale większość pojawi się na rynku transakcji natychmiastowych, gdzie w ciągu minionego roku ceny stale spadały.

Jak mówi profesor Jonathan Stern z Oxford Institute for Energy Studies, popyt na gaz na całym świecie spadł gwałtownie, bo producenci prądu oraz użytkownicy przemysłowi, tacy jak przemysł samochodowy, ostro ograniczają jego zużycie. Według szacunków w tym roku gazowe rynki w Azji i w Europie mogą się skurczyć o 10 proc.
Nabywcy azjatyccy korzystają z elastyczności, jaką zapewniają im zawarte przez nich kontrakty, i odbierają mniej gazu, co zmusza jego sprzedawców do poszukiwania nowych rynków w USA i w Europie.

W tym roku uruchomionych zostanie kilka terminali do odbioru LNG, m.in. w Sabine Pass w Luizjanie (USA), w brytyjskiej miejscowości South Hook oraz w Rovigo we Włoszech. Większość dostaw będzie zapewne skierowana do USA. Według Franka Harrisa - z firmy doradczej Wood Mackenzie, LNG z Kataru kosztuje na tamtejszym rynku około 2,5 dol. za milion BTU. To cena bardzo konkurencyjną, bo w zeszłym tygodniu ta ilość gazu kosztowała 3,93 dol. i była najniższa od 29 miesięcy.

Zdaniem Franka Harrisa firmy, których zakłady mają być uruchomione w tym roku, z pewnością nie rozpoczną w nich produkcji na pełną skalę, a pojawiające się na rynku dodatkowe ilości LNG będą mniejsze, niżby to wynikało z planowanego zwiększenia możliwości wytwórczych.