W ostatnich kilkunastu latach elektroenergetyka obniżyła emisję dwutlenku siarki o 40 proc., pyłów o 60 proc., tlenków azotu o 27 proc. i o około 10 proc. poprawiła średnią efektywność wytwarzania energii.
Nie byłoby to możliwe bez inwestycji. Elektroenergetyka w ostatnich kilkunastu latach wydała na modernizację 35 mld zł. Proces inwestowania trwa. Normy ochrony środowiska są jednak tak szybko zaostrzane, że elektroenergetyka, grzęznąca w zmianach strukturalnych, nie jest w stanie na nie szybko i adekwatnie reagować. Wkrótce Parlament Europejski ma głosować nowelizację tzw. dyrektywy IPPC, czyli przepisów o zapobieganiu i zmniejszaniu zanieczyszczeń.

Gdybyśmy nie zdążyli zmodernizować elektrowni, to z powodu zaostrzanych norm może powstać w 2016 roku obowiązek wyłączenia 7000 MW mocy, czyli około 20 proc. mocy całego obecnego polskiego systemu elektroenergetycznego.
Koszty przystosowań elektrowni do nowych wymagań ochrony środowiska szacuje się w miliardach euro. Kolejne miliardy będą potrzebne na budowę nowych bloków energetycznych i na energetykę odnawialną. Zgodnie z celami Unii, Polska ma w 2020 roku osiągnąć 15 proc. udziału energii ze źródeł odnawialnych w zużyciu energii w ogóle, a władze rozważają już zwiększenie tego obowiązku do 20 proc. do 2030 roku. Żeby tak się stało, w Polsce w 2030 roku z energetyki odnawialnej musiałoby pochodzić aż 18,8 proc. produkcji energii elektrycznej netto. Realizacja tego celu wymagałaby instalacji prawie 8 tys. MW mocy w samej energetyce wiatrowej wobec nieco ponad 400 MW w 2008 roku. Rząd wydaje się być zdeterminowany.

W przyszłości spodziewany jest dwukrotny skokowy wzrost cen energii, związany głównie z przewidywanym wzrostem kosztów produkcji prądu z węgla, wynikającym z zasad handlu emisjami CO2. Ceny mają wyraźnie pójść do góry po raz pierwszy w 2013 roku, gdy powstanie obowiązek zakupu 30 proc. uprawnień do emisji CO2, a drugi raz w 2020 roku, gdy trzeba będzie kupować już 100 proc. tych uprawnień.
W przypadku elektroenergetyki największa ingerencja w środowisko jest i będzie skutkiem wydobywania węgla, który i w przyszłości ma być podstawowym paliwem energetycznym. To efekt założenia, że surowce krajowe mają być stabilizatorami energetyki. Wychodząc wyłącznie z przesłanek ekonomicznych, należałoby rozwijać jak szybko się da energetykę jądrową, która bez wad też nie jest (m.in. składowanie wypalonego paliwa jądrowego).