Elektroenergetyka jest tak ekologiczna jak paliwa używane do produkcji energii. Polska jest w szczególnej sytuacji, bo ponad 90 proc. prądu produkujemy z węgla, a to oznacza wysokie emisje dwutlenku węgla, dwutlenku siarki, tlenków azotu i pyłów. Założenia polityki energetycznej Polski do 2030 roku przewidują, że za nieco ponad 20 lat z węgla będziemy wytwarzać niespełna 60 proc. prądu. Realizacja tych ambitnych założeń to jednak także nowe wyzwania w ochronie środowiska.
W ostatnich kilkunastu latach elektroenergetyka obniżyła emisję dwutlenku siarki o 40 proc., pyłów o 60 proc., tlenków azotu o 27 proc. i o około 10 proc. poprawiła średnią efektywność wytwarzania energii.
Nie byłoby to możliwe bez inwestycji. Elektroenergetyka w ostatnich kilkunastu latach wydała na modernizację 35 mld zł. Proces inwestowania trwa. Normy ochrony środowiska są jednak tak szybko zaostrzane, że elektroenergetyka, grzęznąca w zmianach strukturalnych, nie jest w stanie na nie szybko i adekwatnie reagować. Wkrótce Parlament Europejski ma głosować nowelizację tzw. dyrektywy IPPC, czyli przepisów o zapobieganiu i zmniejszaniu zanieczyszczeń.
Gdybyśmy nie zdążyli zmodernizować elektrowni, to z powodu zaostrzanych norm może powstać w 2016 roku obowiązek wyłączenia 7000 MW mocy, czyli około 20 proc. mocy całego obecnego polskiego systemu elektroenergetycznego.
Koszty przystosowań elektrowni do nowych wymagań ochrony środowiska szacuje się w miliardach euro. Kolejne miliardy będą potrzebne na budowę nowych bloków energetycznych i na energetykę odnawialną. Zgodnie z celami Unii, Polska ma w 2020 roku osiągnąć 15 proc. udziału energii ze źródeł odnawialnych w zużyciu energii w ogóle, a władze rozważają już zwiększenie tego obowiązku do 20 proc. do 2030 roku. Żeby tak się stało, w Polsce w 2030 roku z energetyki odnawialnej musiałoby pochodzić aż 18,8 proc. produkcji energii elektrycznej netto. Realizacja tego celu wymagałaby instalacji prawie 8 tys. MW mocy w samej energetyce wiatrowej wobec nieco ponad 400 MW w 2008 roku. Rząd wydaje się być zdeterminowany.
W przyszłości spodziewany jest dwukrotny skokowy wzrost cen energii, związany głównie z przewidywanym wzrostem kosztów produkcji prądu z węgla, wynikającym z zasad handlu emisjami CO2. Ceny mają wyraźnie pójść do góry po raz pierwszy w 2013 roku, gdy powstanie obowiązek zakupu 30 proc. uprawnień do emisji CO2, a drugi raz w 2020 roku, gdy trzeba będzie kupować już 100 proc. tych uprawnień.
W przypadku elektroenergetyki największa ingerencja w środowisko jest i będzie skutkiem wydobywania węgla, który i w przyszłości ma być podstawowym paliwem energetycznym. To efekt założenia, że surowce krajowe mają być stabilizatorami energetyki. Wychodząc wyłącznie z przesłanek ekonomicznych, należałoby rozwijać jak szybko się da energetykę jądrową, która bez wad też nie jest (m.in. składowanie wypalonego paliwa jądrowego).
Nie byłoby to możliwe bez inwestycji. Elektroenergetyka w ostatnich kilkunastu latach wydała na modernizację 35 mld zł. Proces inwestowania trwa. Normy ochrony środowiska są jednak tak szybko zaostrzane, że elektroenergetyka, grzęznąca w zmianach strukturalnych, nie jest w stanie na nie szybko i adekwatnie reagować. Wkrótce Parlament Europejski ma głosować nowelizację tzw. dyrektywy IPPC, czyli przepisów o zapobieganiu i zmniejszaniu zanieczyszczeń.
Gdybyśmy nie zdążyli zmodernizować elektrowni, to z powodu zaostrzanych norm może powstać w 2016 roku obowiązek wyłączenia 7000 MW mocy, czyli około 20 proc. mocy całego obecnego polskiego systemu elektroenergetycznego.
Koszty przystosowań elektrowni do nowych wymagań ochrony środowiska szacuje się w miliardach euro. Kolejne miliardy będą potrzebne na budowę nowych bloków energetycznych i na energetykę odnawialną. Zgodnie z celami Unii, Polska ma w 2020 roku osiągnąć 15 proc. udziału energii ze źródeł odnawialnych w zużyciu energii w ogóle, a władze rozważają już zwiększenie tego obowiązku do 20 proc. do 2030 roku. Żeby tak się stało, w Polsce w 2030 roku z energetyki odnawialnej musiałoby pochodzić aż 18,8 proc. produkcji energii elektrycznej netto. Realizacja tego celu wymagałaby instalacji prawie 8 tys. MW mocy w samej energetyce wiatrowej wobec nieco ponad 400 MW w 2008 roku. Rząd wydaje się być zdeterminowany.
W przyszłości spodziewany jest dwukrotny skokowy wzrost cen energii, związany głównie z przewidywanym wzrostem kosztów produkcji prądu z węgla, wynikającym z zasad handlu emisjami CO2. Ceny mają wyraźnie pójść do góry po raz pierwszy w 2013 roku, gdy powstanie obowiązek zakupu 30 proc. uprawnień do emisji CO2, a drugi raz w 2020 roku, gdy trzeba będzie kupować już 100 proc. tych uprawnień.
W przypadku elektroenergetyki największa ingerencja w środowisko jest i będzie skutkiem wydobywania węgla, który i w przyszłości ma być podstawowym paliwem energetycznym. To efekt założenia, że surowce krajowe mają być stabilizatorami energetyki. Wychodząc wyłącznie z przesłanek ekonomicznych, należałoby rozwijać jak szybko się da energetykę jądrową, która bez wad też nie jest (m.in. składowanie wypalonego paliwa jądrowego).
Konferencje Inżynieria
WIEDZA. BIZNES. ATRAKCJE
Sprawdź najbliższe wydarzenia
Powiązane
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany. Przejdź do formularza logowania/rejestracji.