Porozumienie osiągnięte w Kopenhadze, a mające na celu utrzymania globalnego wzrostu temperatur w granicach dwóch st. Celsjusza, nie precyzuje, w jaki sposób można to osiągnąć. Jednocześnie dodają, że redukcje emisji, do których zobowiązali się uczestnicy konferencji klimatycznej, nie wystarczą, by zrealizować ten cel.

Przewodniczący komisji ds. środowiska PE Jo Leinen stwierdził, że "porozumienie w Kopenhadze jest ogromnym rozczarowaniem, bo odkłada ochronę klimatu na później. Odpowiedzialnością za fiasko rozmów obarczył Stany Zjednoczone i Chiny - dwóch największych światowych emitentów CO2".

Lider Greenpeace International Kumi Naidoo powiedział po konferencji: "negocjacje pod egidą ONZ zakończyły się porażką, bo nie zaowocowały porozumieniem, które choć na jotę zbliża się do tego, co niezbędne, by powstrzymać zmiany klimatyczne".

Ekspert ekologiczny Andrzej Kassenberg - prezes Instytutu dla Ekorozwoju i reprezentant Koalicji Klimatycznej: "podczas konferencji dało się odczuć, że Unia przestaje być liderem w tych negocjacjach. Wiodąca w Kopenhadze była rola rozmów USA - Chiny, wzrasta też znaczenie szybko rozwijających się państw - Indii, Brazylii, Meksyku. Z drugiej strony nasz, UE udział emisji gazów cieplarnianych w globalnej emisji zmniejsza się; USA i Chiny razem, to połowa emisji całego świata"