Gazprom zastosował tak restrykcyjne środki wobec Białorusi, ponieważ kraj ten zalega z opłatami za surowiec. Jakkolwiek ta nie zaprzecza istnienia długu, to szacuje go na wielkość o kilkadziesiąt mln USD mniejszą niż Gazprom. Nie mając pieniędzy na spłatę zadłużenia, przedstawiciele białoruscy proponowali regulację długu różnego rodzaju towarami, jednak rosyjska strona wykluczyła takie rozwiązanie. Teraz sytuacja się zaostrza i chociaż jeszcze wczoraj informowano, że reszta kraje europejskie nie odczują tego kryzysu, dziś już niewielu ma taką pewność. Strona białoruska mówi, że dalsze zmniejszanie dostaw surowca może przyczynić się do tzw. "technicznego zmniejszenia tranzytu gazu do Europy". Teraz należy spodziewać się różnych nieprzewidzianych awarii technologicznych. Jeśli dostawy na Białoruś spadną o kolejne 15%, należy spodziewać się "technicznego ograniczenia tranzytu" - napisano w liście do dyrektor ds. wspólnej polityki Generalnej Dyrekcji Komisji Europejskiej ds. Energetyki i Transportu Anne Houtman. W takiej sytuacji Białoruś nie będzie miała innego wyjścia, jak pobierać gaz z systemu transportu tranzytowego, co ma wpłynąć na zaspokojenie potrzeb gospodarczych kraju i jego mieszkańców.
Równocześnie też Białoruś podkreśla, że nie chce dopuścić do podobnej sytuacji, jednak jeśli do niej dojdzie, będzie to spowodowane postępowaniem Rosjan.

Władze białoruskie podają, że Białoruś chce uregulować należności względem rosyjskiego dostawcy za przesył surowca w okresie od stycznia do kwietnia do 5 lipca. Chodzi tu o kwotę 187 mln USD. Na jutro zaś ustalono termin zapłaty za dostawy ubiegłomiesięczne. Równocześnie też Białoruś żąda od Rosji wniesienia zaległych opłat za tranzyt gazu przez białoruskie tereny. Ten koszt szacuje się na 217 mln USD.