W polsko-rosyjskim porozumieniu, które stanowi aneks do umowy z 1993 r. chodzi m.in. o zwiększenie dostaw niebieskiego paliwa do naszego kraju. Na podstawie nowych ustaleń mamy otrzymywać do 10,3 mld m3 paliwa rocznie, a taki stan ma obowiązywać do roku 2037. Na dotychczasowy brak podpisania aneksu ma wpływ również stanowisko Komisji Europejskiej, która na podstawie doniesień prasowych ma wątpliwości, czy porozumienie jest zgodne z obowiązującym w UE prawem.

Niedawno szef MG powiedział, że umowa została wynegocjowana na bardzo korzystnych dla Polski warunkach i nie ma powodu, by nie została podpisana. Ponieważ jednak sprawa ma wymiar międzynarodowy, podpis na umowie powinien złożyć minister spraw zagranicznych, Radosław Sikorski. Tak się jednak nie stało, a KE nadal żąda wyjaśnień, a wątpliwości budzi tu też kwestia operatora gazociągu jamalskiego i to, kto nim może być i jak powinien gospodarować dostępem do rurociągu. Okazało się, że z niektórymi uwagami KE zgadza się szef resortu spraw zagranicznych. Jak powiedział Waldemar Pawlak "Minister spraw zagranicznych zgłosił kolejne uwagi dotyczące bardzo ortodoksyjnych pomysłów związanych z gazem, z operatorem na gazociągu jamalskim. Wymaga to rozstrzygnięcia" - cytuje PAP.

Teraz więc umowa będzie badana pod tym kątem, czy jej są zgodne z wytycznymi prawa wspólnotowego, tłumaczył wczoraj premier. Powiedział, że "w KE albo w okolicach KE, być może także w skutek lobbingu, czy różnych interesów narodowych, przesadzają z krytycyzmem co do niektórych zapisów tej umowy" - wypowiedź premiera cytuje PAP.

Pozostaje do rozstrzygnięcia m.in. kwestia operatora gazociągu jamalskiego. Założono, że na polskim odcinku będzie to Gaz-System, spółka Skarbu Państwa, ale KE chce, by taki operator był niezależny i dawał gwarancje równego dostępu do infrastruktury przesyłowej wszystkim uczestnikom rynku. Dotychczas funkcję taką sprawuje spółka należąca w większości do PGNiG i Gazpromu - EuRoPolGaz.

Niedawno rozpoczęły się spekulacje, że już w październiku w Polsce może zabraknąć gazu, jednak Tusk uspokaja, że taka sytuacja nie będzie miała miejsca.