"Bezpieczeństwu dostaw węgla zagraża nieracjonalne, a czasem wręcz rabunkowe wydobycie. Kopalnie prowadzą nieracjonalną gospodarkę złożami węgla obliczoną na maksymalizację zysku bez koncepcji ochrony zasobów. Wybiórczo eksploatują złoża, pomijają trudniejsze ich części i nie wykorzystują całości zasobów w danym miejscu" – powiedział Rzeczpospolitej prezes NIK Jacek Jezierski.

Izba poddała kontroli polskie kopalnie i zajęła się sprawdzeniem bezpieczeństwa zaopatrzenia Polski w węgiel. Wnioski z raportu są zatrważające, ponieważ wychodzi na jaw, że pokłady węgla są w Polsce marnotrawione. Kontrola NIK (za lata 2007 – 2009) objęła pięć spółek (Jastrzębską Spółkę Węglową – JSW, Katowicki Holding Węglowy – KHW, Kompanię Węglową – KW, Południowy Koncern Węglowy – PKW i Lubelski Węgiel Bogdanka), do których należy 27 kopalń. Ponadto pod lupę wzięto decyzje ministrów: gospodarki i środowiska oraz Wyższego Urzędu Górniczego (WUG).

Jak wynika z raportu, kopalnie pozbywały się trudno dostępnych złóż, zmieniając ich kwalifikację z "nadających się do wydobycia" na nienadające się, dzięki czemu zajmowały się łatwiejszymi w eksploatacji pokładami, których wydobycie kosztowało mniej. I tak np. złoża przemysłowe, czyli takie, których wydobycie jest dziś ekonomiczne, zmieniano na nieprzemysłowe, a ich wydobycie jest obecnie w ogóle nieopłacalne. Potem wiele z nich zaliczano do strat.

NIK podkreśla, że minister środowiska zaakceptował dokumenty spółek węglowych, zgodnie z którymi zasoby węgla w naszym kraju zmniejszyły się o 2,5 mld ton do 10,4 mld ton. "Minister trzykrotnie zgodził się na przeklasyfikowanie ok. 2 mln ton tzw. zasobów nieprzemysłowych do strat z powodu dokonania przez PKW niszczącej podbudowy jednego pokładu przez bardziej opłacalną eksploatację innego" - czytamy w Rzeczpospolitej. Tymczasem pokłady węgla znajdują się jeden na drugim. Zdaniem kontrolerów NIK najpierw powinno się wydobywać ten z góry, potem resztę. Kopalnie w pogoni za zyskiem często wydobywają to, co w danej chwili jest bardziej opłacalne, natomiast trzeba myśleć o tym, aby nie zniszczyć bezpowrotnie innych pokładów.

"Minister środowiska w większym stopniu uwzględniał bieżące interesy spółek górniczych niż długofalowe interesy Skarbu Państwa – właściciela złóż" – stwierdza raport Izby.

Tymczasem prof. Jerzy Kicki z AGH uspokaja, że spadek wielkości zasobów nie oznacza radykalnego pogorszenia sytuacji kopalń. Natomiast były wicepremier Janusz Steinhoff jest zdania, że NIK nie uwzględnił pewnej ważnej sprawy: tam, gdzie wydobycie jest nieekonomiczne, przeklasyfikowanie złóż jest niezbędne. Chodzi tutaj m.in. o bezpieczeństwo górników.

Kolejnym problemem, który wylicza NIK, jest kłopot z kopalniami zamkniętymi w latach 90. Złoża, które w nich zostały, po prostu skreślono z ewidencji. Dziś nad zamkniętymi kopalniami można budować drogi czy tory kolejowe. Z tego względu reaktywacja wielu z nich może być utrudniona. "Przy wytyczaniu dróg w niedostatecznym stopniu uwzględnia się zaleganie pod nimi węgla" – uważa NIK. KW oceniła np., że w rejonie szlaków komunikacyjnych, szczególnie pod autostradą A4, znalazło się ok. 1,2 mld ton jej zasobów bilansowych.

Jak oceniła NIK, przy obecnym tempie wydobycia (około 75 mln ton rocznie) ze złóż dziś eksploatowanych, problemy z węglem zaczną się po 2035 r. "W ciągu kilku lat skończą się złoża kopalń Wieczorek i Piekary. Według NIK najdłużej wystarczy węgla w Bogdance – do 2054 r. A według szacunków JSW rozbudowa kopalni Zofiówka pozwoli na jej pracę nawet do 2100 r." - informuje Rzeczpospolita.

W związku z przeprowadzona kontrolą NIK skierowała 11 zaleceń do spółek węglowych.