4 maja baryłka ropy w Londynie kosztowała 120,77 USD – to najniższa od miesiąca cena surowca na globalnych rynkach. Ale na stacjach ceny nadal są wysokie, ponieważ zarówno koncerny naftowe, jak i detaliści wykorzystują korektę na rynku ropy do podnoszenia swoich marż, czyli różnicy między oficjalną ceną w hurcie i detalu. Marża tylko oleju napędowego wzrosła do 29 groszy, co jest najwyższym wynikiem od początku roku. Co więcej, najwięksi odbiorcy mogą liczyć na upusty w hurtowych cennikach, a tym samym na marże nawet w wysokości 50 groszy na litrze diesla.

Zdaniem ekspertów koncerny nie obniżają cen, ponieważ już odrabiają zniesienie 1 maja ulgi na biokomponenty, natomiast stacje chcą podreperować budżety nadszarpnięte w ostatnich miesiącach potrzebą obniżania marż.

Analitycy podkreślają, że gdy ceny ropy spadają, to stacje zawsze reagują na to z wyraźnym opóźnieniem, jednak tym razem obniżki w ogóle może nie być. Okazuje się bowiem, że psychologiczna bariera 5 zł jest mitem. Wysokie ceny paliw nie spowodowały drastycznego spadku zainteresowania jego kupnem. Stacjom i koncernom nie opłaca się więc schodzić z marż, skoro kierowcy i tak przyzwyczaili się do cen powyżej 5 zł.