Przy polskich autostradach obecnie działają 34 stacje, ale wiadomo już, że w przyszłym roku ta liczba się podwoi. Na razie na tym rynku działa tzw. wielka czwórka: Orlen, Lotos, Shell i BP. Najwięcej, bo aż 18 lokalizacji ma Orlen, za nim uplasował się Lotos z 7 stacjami, Shell z 6 oraz BP, który ma zaledwie 3 stacje.
Taki stan rzeczy może wkrótce ulec zmianie, ponieważ niedługo rozstrzygną się trzy przetargi na wybór operatorów miejsc obsługi podróżnych (MOP-ów) przy budowanych autostradach A2, A1 i A4. Nowe odcinki autostrad to łakomy kąsek dla koncernów paliwowych, ponieważ łącznie powstanie tam 38 obiektów.

Do postępowania kwalifikacyjnego zgłosiło się pięciu chętnych. Chociaż GDDKiA nie podaje nazw, "DGP" ustalił, że oprócz Orlenu, Lotosu, Shella i BP do walki stanął także Statoil.

"Potwierdzam. Jesteśmy zainteresowani budową stacji przy autostradach" – informuje Krystyna Antoniewicz-Sas, rzecznik Statoil.

Zapowiada się więc ostra walka, ponieważ uruchomienie stacji przy szybkich trasach to dla koncernów paliwowych bardzo dobry interes. Ceny są tam wyższe, a obroty nawet trzykrotnie przekraczają te w innych lokalizacjach. Wartość autostradowego rynku szacowana jest na ponad 2 mld zł rocznie.

Zdaniem ekspertów branży paliwowej zaplanowana przez GDDKiA sieć stacji autostradowych będzie zbyt gęsta, a to pogorszy warunki konkurencyjne. Podkreśla się też, że warunki przetargowe stawiane przez GDDKiA są zbyt wyśrubowane. Od firm paliwowych wymaga się bowiem, aby m.in. stawiały hotele w MOP-ach, co sprawia, że szansę tak naprawdę mają tylko najwięksi gracze na rynku.