"Zarówno norweski fundusz naftowy jak i pieniądze z Chin są ciekawymi propozycjami w dyskusji nad tym, kto może przyczynić się do zmniejszenia kryzysu zadłużenia w Europie" - powiedział norweskim mediom premier Szwecji Fredrik Reinfeldt. Jego wypowiedź nawiązuje do weekendowego spotkania w Brukseli przywódców państw UE, którzy dyskutowali nad możliwościami wzmocnienia Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej, aby powstrzymać rozlewający się na Europę kryzys zadłużenia.

Po słowach premiera Szwecji w Norwegii rozgorzała debata, czy inwestycja w fundusz ratunkowy UE byłaby opłacalna dla Norwegii, która przecież nie należy do Unii Europejskiej. Jednak zdaniem szefa proeuropejskiego stowarzyszenia Europabevegelsen, Paala Frisvolda, na tej inwestycji Norwegia może zyskać, gdyż "kryzys w Europie wpływa na spadek norweskiego eksportu".

Na razie nie odbyły się żadne rozmowy z Unią Europejską na temat udziału Norwegii w ratowaniu zadłużonych państw europejskich. Wartość Rządowego Funduszu Emerytalno-Globalnego, nazywanego w skrócie norweskim funduszem naftowym, szacowana jest na około 388 mld EUR. Trafiają do niego zyski z wydobycia ropy i gazu. Fundusz gromadzi pieniądze dla przyszłych pokoleń - dokonuje długoterminowych inwestycji w firmy i obligacje na całym świecie. Jest to drugi pod względem wielkości fundusz na świecie posiadający tylko jednego właściciela.