Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju chce wydać 4,9 mld EUR na efektywność energetyczną, sieci energetyczne i ciepłownicze, odnawialne źródła energii i inwestycje zmniejszające emisję CO2. Planów inwestycyjnych jest sporo, ale okazuje się, że wydanie tej kwoty może być w praktyce trudne.

Zbyt wysokie standardy

Wedle wytycznych Komisji Europejskiej, fundusze unijne praktycznie nie mogą zostać przeznaczone na projekty energetyczne. Oznacza to, że pieniądze będą mogły dostać jedynie inwestycje mieszczące się powyżej ustalonych standardów np. nie wystarczy spełnić normy emisji szkodliwych substancji, ale trzeba wybudować ciepłownię czy elektrociepłownię z jeszcze wyższymi standardami. W związku z tym wypełnienie założeń tych dyrektyw będzie praktycznie niemożliwe. Możliwe, że dobre projekty energetyczne będą mogły otrzymać pieniądze z UE, tylko jeśli będą notyfikowane jako pomoc publiczna; jednak proces ten może trwać nawet 2 lata.

Procedurę notyfikacji wedle unijnych wytycznych będą musiały przejść np. programy dofinansowania przyłączenia mieszkańców do sieci ciepłowniczej. Problem dotyczy całego sektora energetycznego.

Minister Bieńkowska pisze do Brukseli

Kwestię poruszyła już minister Elżbieta Bieńkowska, która w liście do unijnego komisarza ds. rozwoju regionalnego podkreśliła, że rygorystyczne wytyczne pomocy publicznej mogą wykluczyć OZE i efektywność energetyczną z polityki spójności. Bez dofinansowania inwestycje będą nieatrakcyjne dla firm, co oznacza, że unijne pieniądze przeznaczone na energetykę nie zostaną wydane. Poprosiła też, aby unijne środki dla energetyki zostały wyjęte spod obowiązku notyfikacji jako pomoc publiczna.

Niewielkie szanse na zmiany

Szanse na zmiany w unijnych dyrektywach są niewielkie, co może w ogóle uniemożliwić przekształcenie istniejących miejskich ciepłowni w elektrociepłownie. Tymczasem modernizacja przynajmniej części elektrociepłowni oznaczałaby, że udałoby się uniknąć zapowiadanych na rok 2016 problemów z brakiem prądu.