To największa tego typu katastrofa związana z ropociągiem Keystone (ostatni wyciek wydarzył się w kwietniu 2016 r.), usuwanie jej skutków potrwa co najmniej kilka dni. Najważniejszym zadaniem służb jest zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom (wyciek pojawił się niecałe 5 km od miejscowości Amherst), zapobieżenie przedostaniu się ropy do wód gruntowych (rurociąg był posadawiany na minimalnej głębokości 1,2 m) oraz zabezpieczenie terenu rezerwatu Indian. Mieszkańcy rezerwatu przez ostatnie dwa lata aktywnie protestowali przeciwko budowie ropociągu, obawiając się m.in. właśnie takich wypadków.

Choć do tej pory nie odnotowano wycieku surowca do wód, na powierzchni pojawiły się już plamy ropy.

Rurociąg Keystone transportuje do USA ropę naftową z Kanady. Został częściowo oddany do użytku, mimo że jego budowa jeszcze się nie zakończyła. Administracja prezydenta Trumpa zatwierdziła projekt, jednak spotkał się on ze sprzeciwem ze strony zarówno rdzennych mieszkańców tego terytorium, jak i organizacji ekologicznych. 

Wyciek, którego przyczyny ciągle są badane, nieszczęśliwie zbiegł się w czasie z podejmowaniem decyzji co do budowy kolejnego ropociągu - Keystone XL. 

Operator przesyłowy TransCanada, odpowiedzialny za infrastrukturę przesyłową, zamieścił na Twitterze zdjęcie zagrożonego obszaru.



 

TransCanada zarządza siecią przesyłową LNG (Liquified Natural Gas) o łącznej długości 91,5 tys. km oraz ropy naftowej - o łącznej długości 4,8 tys. km. 

Przeczytaj także: Australia wesprze polskie gazownictwo