Polska przegrała dziś ważną bitwę w Parlamencie Europejskim, w sprawie polityki klimatycznej. To jednak nie koniec wojny o konkurencyjność naszej gospodarki. Teraz batalia przeniesie się na szczebel rządowy. Cała nadzieja w tym, że polski rząd zgromadzi mniejszość blokującą w Radzie, która pokaże czerwone światło tzw. backloadingowi, polegającemu na wycofaniu 900 mln uprawnień do emisji CO2 z rynku.
Fot. inzynieria.com
Parlament Europejski wyraził zgodę na kompromisowe poprawki komisji środowiska (ENVI) i poparł sprawozdanie ws. wprowadzenia backloadingu. Sprawozdawca i szef Komisji ENVI Matthias Groote zaproponował jednak przed dzisiejszym finalnym głosowaniem plenarnym, aby nie głosować nad ostatecznym przyjęciem lub odrzuceniem projektu lecz pozwolić mu uzgodnić kompromis z Radą UE. Projekt przekazany został zatem do tzw. trilogu i będzie przedmiotem negocjacji z Radą, która albo może zgodzić się na propozycję Parlamentu Europejskiego albo ją odrzucić. Jest szansa, że Niemcy nie zdecydują się przed wyborami do Bundestagu na poparcie backloadingu, w obawie przez ich wpływowym lobby przemysłowym i razem z Polską oraz innymi krajami przynajmniej do jesieni nie dadzą zielonego światła dla tej inicjatywy, na której sama tylko Polska stracić może nawet ponad 4 mld zł przychodów do budżetu w latach 2013-2020.
Inicjatywa KE została zatem zawieszone w pierwszym czytaniu. Parlament ostatecznie nie zatwierdził backloadingu, który jest jednym z wielu elementów klimatycznej układanki UE, która ma na celu przeforsowanie radykalnej polityki dekarbonizacji Europy. Pierwszy element ułożony został w marcu 2007 r., kiedy w konkluzjach Rady Europejskiej przewidziano, że długofalowym celem UE jest obniżenie emisji CO2 o 60-80% w perspektywie do roku 2050. W 2008 r. przyjęto pakiet energetyczno-klimatyczny 1.0 (tzw. 3*20), którego koszt implementacji w Polsce będzie ogromny. Po ostatnim gorącym politycznie weekendzie, nie można mieć wątpliwości, że z tych kosztów w końcu zdali sobie sprawę zarówno były jak i obecny premier, którzy w różnym stopniu odpowiadają za wydanie przez Polskę zgody na taki właśnie kierunek polityki klimatycznej UE.
W momencie, kiedy w Polsce toczy się dyskusja o pakiecie energetyczno-klimatycznym 1.0, w UE trwają już prace nad pakietem 2.0. Wynik dzisiejszego głosowania PE jest kolejnym politycznym sygnałem by prace finalizować. Na pakiet energetyczno-klimatyczny 2.0 składać się będą nowe cele redukcji emisji CO2 do 2030 r, nowe cele OZE, nowelizacja Dyrektywy CCS i Dyrektywy ETS.
1. Zmiana Dyrektywy ETS ma na celu eliminację uprawnień do emisji CO2 z rynku aby podnieść cenę za CO2. O ile backloading jest tylko krótkoterminowym rozwiązaniem to długoterminowym ma być właśnie strukturalna legislacyjna reforma ETS. Propozycja legislacyjna przygotowana została przez Connie Hedegaard.
2. Zmiana celów redukcyjnych i OZE do roku 2030 to założenia przede wszystkim Zielonej Księgii Ram polityki w zakresie klimatu i energii do roku 2030, której konsultacje zakończyły się wczoraj. Możliwy jest nawet cel redukcyjny na poziomie 40%. w 2030 r. i 25%. w 2020 r. względem istniejących dziś zobowiązań, oznacza to wzrost o kolejne 5 %. w porównaniu do określonego w 2008 r. celu na rok 2020, a także określenie kolejnego nowego milowego kroku na rok 2030, który docelowo ma nas doprowadzić do zmniejszenia emisji CO2 o 80% w 2050 r.
Zgoda polityczna na ten kierunek działań potwierdzona została podczas Rady Europejskiej w maju br. Jak czytamy w jej Konkluzjach, Rada wzywa do stworzenia „należycie funkcjonującego rynku CO2 i przewidywalnej ramowej polityki energetyczno-klimatycznej po roku 2020” i z „zadowoleniem przyjmuje Zieloną Księgę Komisji Europejskiej dotyczącą ram polityki w zakresie klimatu i energii do 2030 r.” Kwestia backloadingu pokazuje także polityczną wolę Parlamentu Europejskiego. „Zielone” intencje Komisji Europejskiej są z kolei znane od dawna.
Aktualnie problem Polski polega zatem nie tylko na tym aby skutecznie powstrzymać backloding, ale także na tym, aby zatrzymać polityczny proces dochodzenia do pakietu energetyczno-klimatycznego 2.0. Wynik dzisiejszego głosowania w PE pokazuje, że interesy krajów członkowskich UE są w tej kwestii bardzo zróżnicowane, dlatego trudno będzie znaleźć sojuszników, którzy wraz z nami przeciwstawią się „dekarbonizacji" i "niskoemisyjnej gospodarce" w Unii Europejskiej. Dziś o wyniku głosowania zadecydowały m.in. głosy frakcji Europejskiej Partii Ludowej (EPP), do której należą eurodeputowani PO i PSL, oznacza to zatem, że trudno będzie zbudować także polityczne sojusze w grupach politycznych, które zatrzymają radykalizację polityki klimatycznej w UE. O wyniku trilogu zdecydować może polityczny lobbing premiera Donalda Tuska i ministra Marcina Korolca. Oby był skuteczny.
Można w tym miejscu przytoczyć wart naśladowania przykład politycznej asertywności, który dała w zeszłym tygodniu kanclerz Angela Merkel, blokując unijny plan ograniczenia emisji CO2 z nowych samochodów. Merkel broniła niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego, mówiąc: „W czasach, kiedy spędzamy całe dnie, rozmawiając o zatrudnieniu, musimy mieć pewność, że dążąc do ochrony środowiska, nie szkodzimy własnej bazie przemysłowej”. Rząd Niemiec szacuje, że w przemyśle motoryzacyjnym zatrudnienie znajduje około 700 tys. osób. Należy przypomnieć, że dla polskiego górnictwa, przemysłu maszynowego oraz zaplecza technicznego i usługowego wobec górnictwa węglowego łącznie pracuje ponad 500 tys. ludzi. Dlatego skuteczny sprzeciw wobec dekarbonizacji polskiej gospodarki powinien równie głośno wybrzmieć na forum Unii Europejskiej w czasie trilogu.
Konferencje Inżynieria
WIEDZA. BIZNES. ATRAKCJE
Sprawdź najbliższe wydarzenia
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany. Przejdź do formularza logowania/rejestracji.