W sobotę rozpoczęto załadunek paliwa nuklearnego do reaktorów. Pełną parą elektrownia ma ruszyć pod koniec roku, zaś do końca tego miesiąca potrwa załadunek 160 prętów paliwowych. Elektrownię zbudowali Rosjanie, chociaż w latach 70. budowę rozpoczął niemiecki Siemens. Realizację inwestycji przerwała wojna. Rosjanie na plac budowy przybyli w 1994 r.

Zdaniem nieprzychylnych elektrowni ekspertów z zachodu, Iran w ten sposób przygotowuje się do budowy bomby atomowej. Przez wiele lat Zachód powstrzymywał Rosję przed budową tej elektrowni, jednak dla Rosji była to szansa nie tylko na spore pieniądze, ale też na odzyskanie wpływów na Bliskim Wschodzie. Rosja zobowiązała się, że będzie dostarczać do Iranu paliwo jądrowe oraz odbierać stamtąd paliwo zużyte, co ma zapobiec wzbogacaniu uranu przez Iran i ewentualnej konstrukcji bomby atomowej. Iran zapewnia, że elektrownia ma służyć jednemu tylko celowi, jakim jest produkowane energii. Największym przeciwnikiem powstałej elektrowni jest Izrael, który grozi Iranowi bombardowaniami w przypadku podjęcia tam budowy bomby atomowej. Niewątpliwie otwarcie elektrowni znacznie zaostrzyło i tak napięte na Bliskim Wschodzie stosunki. "Najprawdopodobniej Iran nie użyje bomby atomowej, gdy ją zbuduje. Ale jeśli istnieje choćby 5% ryzyka, że jej jednak użyje, nie wolno na to pozwolić, bo oznaczać to będzie stuprocentową zagładę" słowa izraelskiej gazety Haarec cytuje Gazeta Wyborcza. Iran w tej sytuacji zrewanżował się prezentacją bezzałogowego bombowca dalekiego zasięgu Karrar. Może on razić cele w zasięgu 1 tys. km. Ponadto w piątek władze Iranu podały do wiadomości informacje o udanej próbie odpalenia rakiety ziemia-ziemia.