W opinii przedstawicieli branży energetyki wiatrowej, proponowane przepisy wykluczą z możliwości budowy nowoczesnych turbin wiatrowych ponad 99% powierzchni kraju. Oznacza to zahamowanie dalszego rozwoju energetyki wiatrowej opartej o ciche i wysokowydajne elektrownie wiatrowe. Polska stanie też przed problemem niespełnienia obowiązku zużywania do 2020 r. ponad 19% energii z OZE.

Poniżej prezentujemy stanowisko organizatorów manifestacji

Jesteśmy głęboko zaniepokojeni kierunkiem prac nad poselskim projektem, który wprowadza nieuzasadnione restrykcje dotyczące lokalizacji elektrowni wiatrowych. Całkowicie ignoruje przy tym osiągnięcia i korzyści, które niosą ze sobą zarówno funkcjonujące farmy wiatrowe w Polsce, jak i kolejne planowane inwestycje. Projekt ustawy powstał bez konsultacji społecznych i bez słuchania głosów kogokolwiek innego niż autorzy projektu. Apelujemy o wzięcie pod uwagę korzyści jakie generuje energetyka wiatrowa dla Polski i jej mieszkańców i rozpoczęcie realnego dialogu z tymi, których zmiana przepisów dotyka najbardziej. To nie politycy w Warszawie powinni decydować o tym co znajduje się w sąsiedztwie każdego z nas. Wykażmy się odrobiną zaufania wobec ludzi i pozwólmy im decydować o tym jak wygląda ich najbliższa okolica - powiedział inicjator manifestacji Piotr Biniek ze Stowarzyszenia Akademia Komunikacji Społecznej.

Uczestnicy manifestacji domagali się m.in. zaprezentowania rzetelnej oceny skutków gospodarczych proponowanych zapisów ustawy. Wstrzymanie dalszego rozwoju energetyki wiatrowej w Polsce będzie się bowiem wiązało nie tylko z masowymi zwolnieniami w branży zatrudniającej tysiące osób, ale też z ograniczeniem rozwoju gospodarczego wielu gmin, które już teraz dostają średnio po ponad 1 mln zł rocznie z samych tylko podatków od funkcjonujących farm wiatrowych. Zmniejszone zostaną także wpływy podatkowe dla sektora rządowego i samorządowego, które w tej chwili wynoszą ponad 630 mln zł rocznie.

Nie można karać całej branży za to, że niektóre inwestycje są oprotestowywane. Tym bardziej, że straci na tym państwo. Stracą szeregowi pracownicy sektora energetyki wiatrowej, stracą gminy dla których postawienie kilku wiatraków jest często jedyną szansą na stałe źródło większego dochodu, straci też cała gospodarka, której nie będą nakręcać wielomiliardowe inwestycje w energetykę wiatrową i w końcu straci nasze bezpieczeństwo energetyczne, ponieważ nic go tak nie zwiększa jak wiele rozproszonych źródeł energii produkujących prąd lokalnie - mówił Wojciech Cetnarski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.

Autorzy projektu ustawy twierdzą, że chcą uregulować zagadnienia dotyczące lokalizacji i eksploatacji elektrowni wiatrowych. Nie ma jednak żadnych przesłanek do twierdzenia, że farmy wiatrowe powodują jakiekolwiek większe zagrożenia, niż inne obiekty przemysłowe, transport samochodowy, lotniczy czy linie przesyłowe energii elektrycznej, na które nie nakłada się tego typu ograniczeń. Wręcz przeciwnie, dostępne dane dowodzą, że energetyka wiatrowa jest technologią sprawdzoną i bezpieczną, a wypadkowość w tej branży jest znacznie niższa niż w innych obiektach energetycznych.

Paradoksalnie restrykcyjne przepisy zamierza się określić dla branży, która ogranicza oddziaływanie na środowisko całej energetyki, nie powodując emisji CO2 ani innych zanieczyszczeń do powietrza, zaburzeń warunków gruntowo-wodnych czy powstawania odpadów. Energetyka wiatrowa od kilkudziesięciu lat dynamicznie rozwija się na całym świecie. Nie zgromadzono jednak przekonywujących dowodów naukowych na rzekomą szkodliwość i ryzyka powodowane zwłaszcza przez najnowsze generacje turbin, a zatem nie ma merytorycznego uzasadnienia dla tak silnego ograniczania rozwoju  akurat tej branży - mówi Beata Wiszniewska, Dyrektor Generalny Polskiej Izby Gospodarczej Energetyki Odnawialnej i Rozproszonej.

Ustalenie minimalnej odległości wiatraków od zabudowań na poziomie 10-krotności ich wysokości będzie w praktyce oznaczało zakaz stawiania elektrowni wiatrowych w promieniu 1,5 - 2 km. Autorzy projektu nie wskazali jednak żadnej merytorycznej podstawy dla takiej zasady. Ich propozycja pozbawi natomiast samorządy i ich mieszkańców podstawowego prawa do decydowania o zagospodarowaniu przestrzeni. Projekt ustawy autorstwa posłów PiS wprowadza też kuriozalnie wysokie stawki (do kilkudziesięciu razy wyższe w porównaniu z innymi instalacjami technicznymi) za kontrole techniczne nawet najnowszych elektrowni wiatrowych posiadających gwarancje producenta.

Szczególnie niepokojący jest pomysł konieczności uzgadniania z Urzędem Dozoru Technicznego każdorazowej naprawy, modernizacji oraz przerabiania instalacji. Może to doprowadzić do sytuacji, w których konieczność przeprowadzenia choćby drobnych remontów spowoduje konieczność wstrzymania pracy instalacji na jakiś czas, a następnie uzyskania nowej decyzji eksploatacyjnej. Przerwy w produkcji utrudnią z kolei spłatę zaciągniętych kredytów i mogą zaważyć na rentowności projektów, a w konsekwencji całych przedsiębiorstw – powiedział Paweł Guziński, Prezes Stowarzyszenia Małej Energetyki Wiatrowej.

Branża energetyki wiatrowej od lat postuluje rozpoczęcie dyskusji nad wprowadzeniem ustawowego obowiązku lokalizowania elektrowni wiatrowych w oparciu o miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego, w ramach których to lokalne władze określałyby indywidualnie dopasowane odległości dla lokalizacji elektrowni wiatrowych. Procedura planistyczna daje bowiem gminie i jej mieszkańcom największe możliwości decydowania o własnym regionie. Natomiast głównym kryterium dotyczącym lokalizacji powinna być indywidualna ocena oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko każdej nowej inwestycji, a nie sztywna, niczym nieuzasadniona i narzucona z góry odległość.

W biurze podawczym Sejmu została złożona petycja do parlamentarzystów.