Wyższa średnia temperatura powietrza i długie okresy bezdeszczowe sprzyjają suszy, a z tą wiąże się obniżenie stanu wód. Gdy zbiorniki wysychają, pojawia się poważne zagrożenie kryzysu energetycznego, bo zaburzony zostaje proces chłodzenia wielkich zakładów produkujących energię elektryczną. Właśnie z takim problemem zmaga się aktualnie Norwegia, w której prąd – zarówno na potrzeby krajowe, jak i eksportowe – pozyskiwany jest głównie z hydroelektrowni.
Fot. ilustr. igor rotari / Adobe Stock
Jak podaje Norweska Dyrekcja Zasobów Wodnych i Energii, obecnie zbiorniki wodne w kraju są napełnione w zaledwie 67,5%. To najniższy stan wód od 2006 r. W latach 2001–2020 średni poziom wynosił 82,9%. Przyczyną niskiego stanu wód jest przede wszystkim suche lato i jesień.
Sytuacja ta może, zdaniem ekspertów, wpłynąć na ceny energii. Już teraz są zdecydowanie wyższe niż choćby rok temu o tej porze roku, a zimą może być jeszcze drożej. Zbiorniki wodne znajdują się w górach, a od połowy października pada tam już tylko śnieg, który rozpuści się dopiero wiosną. Norwegia większość energii pozyskuje z elektrowni wodnych, a zasób eksportuje także do innych krajów, m.in. Niemiec, Szwecji czy Wielkiej Brytanii.
Przez kraj przetacza się dyskusja na temat działań, jakie należy podjąć, by przeciwdziałać podwyżkom energii. Opozycja nalega na ograniczenie jej sprzedaży za granicę lub obniżkę podatku VAT, rząd obiecuje natomiast zwiększenie dopłat do czynszów (w kraju prąd jest głównym źródłem ogrzewania budynków). Niepokój wzmógł popyt na drewno opałowe, którego zabrakło już m.in. w Oslo.
Przeczytaj także: Kincardine, największa pływająca farma wiatrowa, działa pełną mocą
Konferencje Inżynieria
WIEDZA. BIZNES. ATRAKCJE
Sprawdź najbliższe wydarzenia
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany. Przejdź do formularza logowania/rejestracji.