Według Wielgusa, specustawa usprawniłaby proces przygotowania budowy takiego rurociągu. Jak twierdzi, największym problemem dotyczącym gazyfikacji małych miejscowości jest przygotowanie dokumentacji projektowej. 

W zależności od miejsca, proces przygotowania dokumentacji dla 30-kilometrowego gazociągu może trwać nawet od ośmiu do dziewięciu lat, podczas gdy sama budowa – przy dobrym wykonawcy – około półtora roku – twierdził Wiegus, jako przykład podając proces uzgodnień dla odcinka gazociągu wysokociśnieniowego o długości 5,7 km, kluczowego dla okolic Radomia i Łodzi. Sprawa ciągnie się od 2008 r., zaś od 2012 r. toczą się postępowania sądowe związane z jedną działką.

W jego opinii najlepiej współpracuje się z samorządami na terenach jeszcze niezgazyfikowanych, choć, jak podkreślił, nie można tego uogólniać. Jak zaznaczył, problemem jednak nie są samorządy, ale właściciele prywatnych działek.

Gdyby budowa gazociągów dystrybucyjnych podlegała rygorom specustawy terminalowej, proces przygotowywania dokumentacji można byłoby skrócić do 36 miesięcy.

Alternatywą dla budowy gazociągów w terenach niezgazyfikowanych jest rozwój technologii LNG, która umożliwia dostarczenie gazu tam, gdzie nie jest możliwy inny sposób dystrybucji. Z punktu widzenia odbiorcy końcowego, niczym nie różni się on od gazu dostarczonego rurą. Jak podkreślał Wielgus, uruchomienie takiej stacji trwa od sześciu do dziewięciu miesięcy, gdy tymczasem budowa 30-kilometrowego gazociągu trwa od sześciu do ośmiu lat.

Warto przypomnieć, że istnieje już specustawa terminalowa, tj. przepisy obejmujące uproszczone procedury dotyczące budowy strategicznej infrastruktury gazowej. Jej rygorom podlegają m.in. gazociągi zarządzane przez operatora polskiego systemu przesyłu gazu Gaz-System.

Polska Spółka Gazownictwa to największa spółka Grupy Kapitałowej PGNiG. Jest aktywna na terenie całej Polski i dystrybuuje gaz poprzez 183 tys. km gazociągów.

Przeczytaj także: Orlen zwiększa wolumen dostaw ropy z Arabii Saudyjskiej