Podczas konfliktu z Ukrainą Rosjanie zwiększyli nam dostawy przez Białoruś. Ale tydzień po zakończeniu gazowej wojny z Kijowem Gazprom nagle przykręcił śrubę i obciął dostawy o połowę wbrew ustaleniom z Polskim Górnictwem Naftowym i Gazownictwem - jak ujawnił wczoraj wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak - PGNiG korespondowało w tej sprawie z Gazpromem i uzyskało zapewnienie, że do czasu zakończenia negocjacji [nowych dostaw] Gazprom będzie ten brakujący gaz przesyłał, żeby nie wywoływać zakłóceń technicznych - stwierdził Pawlak.

Na wyjaśnienie wstrzymania dostaw PGNiG czekało prawie dwa tygodnie. Dopiero w czwartek polski koncern dostał pismo od RUE, które obwinia ukraiński państwowy koncern Naftohaz. Blokuje on według RUE tranzyt gazu, który RUE zgromadziło w magazynach na Ukrainie.

PGNiG dostało też w czwartek list od Aleksandra Miedwiediewa, wiceprezesa Gazpromu i członka rady dyrektorów RUE. Miedwiediwew zadeklarował, że rosyjski koncern mógłby zwiększyć dostawy. Ale w zamian żąda zmian w umowach zawieranych przez rządy Polski i Rosji od 1993 r. o gazociągu jamalskim i dostawach do Polski. - Strona rosyjska oczekuje, że Polska wystąpi z wnioskiem o rozpoczęcie negocjacji międzyrządowych w tej sprawie - powiedział PAP Piotr Żbikowski z biura prasowego Ministerstwa Gospodarki. Czyli to Warszawa ma prosić rząd Putina o zmianę umowy.

W umowie z 1993 r. Moskwa zobowiązała się do wybudowania dwóch nitek gazociągu jamalskiego przez Polskę do Niemiec. Jednak zamiast budować drugą rurę przez Polskę, Gazprom planuje konkurencyjnym gazociąg Nord Stream omijający Polskę przez Bałtyk. Formalnie Warszawa ma ciągle podstawy do roszczeń wobec Moskwy. W 2003 r. rząd Rosji zobowiązał się, że budowa drugiej nitki Jamału zostanie "zaktualizowana" do końca 2004 r. Tak się nie stało i teraz Gazprom może dążyć do usunięcia kłopotliwego dla siebie zapisu, odkładając ukończenie Jamału na nieokreślony czas.

Tymczasem Warszawa ma jeszcze nadzieję na budowę tej rury. - Spodziewam się, że w wyniku kryzysu gospodarczego nastąpi dojrzalsze przyjrzenie się kosztom inwestycji w sektorze gazowym. Kryzys raz jeszcze dowodzi słuszności polskiego stanowiska, że najlepiej dostarczyć gaz europejskim konsumentom najtańszą możliwą drogą, czyli przez dokończenie inwestycji jamalskiej - mówił wczoraj szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski.