Przedłużonym do Płocka i Gdańska ropociągiem Odessa–Brody do 2014 r. miało popłynąć 40 mln ton ropy z rejonów Morza Kaspijskiego. Rura, przez gwarancję dostaw surowców, miała poprawić bezpieczeństwo energetyczne Polski. Jak podaje TVN, mimo dofinansowania z kasy unijnej w wysokości pół miliarda złotych oraz zrealizowanej budowy ukraińskiego odcinka rury, polski inwestor nie jest na inwestycję gotowy. Nasze rafinerie do tej pory nie podpisały żadnego wiążącego kontraktu na dostawy ropy tym rurociągiem, a nawet nie mają konkretnych deklaracji ze strony potencjalnych dostawców surowca.

Jak podaje TVN, Przedsiębiorstwo Eksploatacji Rurociągów Naftowych, które miałoby być głównym inwestorem ropociągu, twierdzi, że projekt ten wciąż jest analizowany, ale by był opłacalny, ropociągiem musiałoby popłynąć przynajmniej 10 mln ton ropy rocznie. Nie jest pewne jednak czy tyle surowca z przeznaczeniem dla Polski udałoby się tam wtłoczyć.
Prezes PERNu uważa, że ważniejsze wydaje się zapewnienie stabilnych dostaw z Rosji i rozbudowa np. gdańskiego Naftoportu - informuje TVN24.

Eksperci nawołują, by nie lekceważyć możliwości, jakie daje rurociąg Odessa–Brody.
Obecnie ponad 90% dostaw ropy do naszego kraju dostarczane jest z Rosji rurociągiem Przyjaźń, który do Polski tłoczy ponad 50 mld ton ropy rocznie. Jednak w ciągu kilku najbliższych lat może on zostać zamknięty. Rosjanie intensywnie rozbudowują bowiem system rurociągów naftowych, który ominie Polskę.

Gdyby zrealizowano projekt przedłużenia ropociągu Odessa–Brody, kaspijska ropa mogłaby popłynąć nie tylko do rafinerii w Polsce, ale także litewskiego zakładu Orlenu. Dostawy te rozwiązałyby problem z rentownością Możejek, które od trzech lat nie mają dostępu do rosyjskiej ropy z rurociągu Przyjaźń.