Amerykańskie władze ugięły się pod protestami rdzennych mieszkańców USA ze stanu Dakota Północna, sprzeciwiających się budowie rurociągu o długości około 2 tys. km. Uważają oni, że inwestycja zagraża m.in. rzece Missouri, będącej dla nich źródłem wody pitnej. Co ważne dla nich, budowa przekracza granice rezerwatu.

Inwestycja o wartości blisko 4 mld USD ma przyszłości zmniejszyć koszty transportu ropy z Dakoty Północnej do środkowych części kraju. Wpłynie to na obniżenie cen surowca, dzięki czemu  będzie można skuteczniej konkurować z ropą sprowadzaną z Kanady.

Zdania są podzielone

W opinii branży paliwowej oraz amerykańskich pracodawców rząd przekroczył swoje uprawnienia. Dzięki realizacji inwestycji powstałoby nawet 12 tys. miejsc pracy, a tylko w najbliższym czasie przyniosłaby gospodarce 156 mln USD zysku.

Przeciwnicy budowy rurociągu uważają, że kwestie ochrony środowiska są ważniejsze niż korzyści ekonomiczne.

Zdaniem amerykańskich mediów obecnie nie ma pomysłu na to, aby pogodzić obie strony konfliktu.