W środę, na pierwszej w nowym roku sesji giełdy w Nowym Jorku po raz pierwszy w historii za baryłkę amerykańskiej ropy zapłacono sto dolarów. Część inwestorów kręciła nosem, kiedy okazało się, że rekord pobił makler, który chciał przejść do historii i zapłacił rekordową cenę za tysiąc baryłek ropy, by chwilę później je sprzedać ze stratą.

Ale wczoraj inwestorzy przestali wydziwiać nad tym rekordem. Po południu w Nowym Jorku padł kolejny - za baryłkę amerykańskiego surowca z dostawą w lutym zapłacono 100,09 dolara.
Rekord padł też na giełdzie w Londynie, gdzie baryłkę ropy Brent z Morza Północnego wyceniono na 98,50 dolara.

Spore zamieszanie wywołał wczoraj publikowany co tydzień raport o stanie amerykańskich rezerw paliwowych. W zeszłym tygodniu rezerwy ropy w USA spadły znacznie poniżej oczekiwań analityków. Ale jednocześnie dużo bardziej niż prognozowano wzrosły rezerwy benzyny i oleju opałowego. Część inwestorów uznała to za sygnał możliwego spowolnienia gospodarki USA.

Inni uznali, że po spadku rezerw surowca już siódmy tydzień z rzędu USA powinny zwiększyć zakupy ropy. Zapewne ta grupa inwestorów zaczęła ponownie podbijać ceny. Sprzyjało temu osłabienie dolara oraz niepokoje w Nigerii, jednym z głównych producentów ropy, i w Pakistanie sąsiadującym z wielkimi producentami ropy.

Producenci oskarżają o rozhuśtanie cen spekulantów. - Główny problem znajduje się poza rynkiem ropy. Nie ma żadnego ograniczenia dostaw - stwierdził Hojjatollah Ghanimifard, dyrektor ds. międzynarodowych w irańskim koncernie paliwowym NIOC. Jego zdaniem na rynku jest za dużo pieniędzy i znaczna ich część trafia nie na zakup surowca, lecz na spekulacje kontraktami terminowymi na dostawy ropy.

Iran to drugi po Arabii Saudyjskiej producent w OPEC, klubie państw największych eksporterów ropy naftowej. - OPEC nie może nic zrobić. To gra spekulantów - uważa minister ds. ropy Kataru Abdullah al Attiyah. Odrzuca sugestie, że podczas szczytu na początku lutego OPEC może zdecydować o zwiększeniu produkcji. Z państw OPEC opowiada się za tym tylko Indonezja. Frederic Lasserre, szef działu surowców w banku Societe Generale, uważa jednak, że państwa OPEC znajdą się pod presją państw konsumentów ropy, dla których cena 100 dol. za baryłkę jest zbyt duża. Przed wzrostem cen ropy ostrzegała wczoraj także UE. - Jeśli te bardzo wysokie ceny utrzymają się, będzie to oczywiście miało wpływ na gospodarkę - powiedziała rzecznik Komisji Europejskiej Amelia Torres.