Ustawa o rynku mocy wzbudza wśród przedstawicieli sektora energetyki sporo emocji. Mimo iż rynek mocy ma być dla przedsiębiorstw energetycznych oraz elektrowni z założenia mechanizmem wsparcia, w praktyce może rodzić spore problemy. Na przeszkodzie stoją m.in. wyśrubowane normy unijne dotyczące emisji dwutlenku węgla, z którymi elektrownie bazujące na blokach węglowych mogą sobie nie poradzić. Unia nad wprowadzaniem mechanizmów mocy wciąż debatuje, tymczasem w Polsce rozpoczyna się zbieranie danych do certyfikacji źródeł energii elektrycznej. Co to oznacza w praktyce i kiedy rynek mocy realnie zmieni funkcjonowanie branży i klientów firm energetycznych?
Rynek mocy – co i kiedy się zmieni? Fot. chinasong / Shutterstock
Czym jest rynek mocy?
Rynek mocy jest mechanizmem wsparcia dla wytwórców energii elektrycznej w konwencjonalnych jednostkach wytwórczych, a więc przede wszystkim elektrowniach. Wysokie koszty ich utrzymania, a także inwestycje w nowe bloki generują problemy finansowe spółek zarządzających obiektami. Nie pomagają niskie ceny energii na rynku hurtowym, które nie dają firmom możliwości zarobienia na spłatę zaciągniętych długów, przede wszystkim wysokich kredytów. Za jeden z powodów kiepskiej sytuacji finansowej firm zarządzających elektrowniami uważa się także wzrost udziału w rynku energii odnawialnych źródeł energii (OZE), szczególnie farm wiatrowych.
Jak jednak podkreślają eksperci, mimo niewątpliwych walorów ekologicznych, takie źródła bywają zawodne (choćby w przypadku utrzymującej się bezwietrznej aury). Podczas takich kryzysowych epizodów rynek czerpie przede wszystkim z tradycyjnych mocy wytwórczych. Problem w tym, że utrzymanie ich w gotowości przez cały czas jest drogie i większości firm na to zwyczajnie nie stać.
To właśnie ten dylemat stanął u podstaw koncepcji rynku mocy, który dzięki udzielonemu wsparciu finansowemu (tzw. opłacie mocowej) pomoże firmom energetycznym zarządzającym takimi źródłami dysponować – w przypadku niedoboru energii – odpowiednią mocą, by dostarczyć mieszkańcom energię. Za te środki przedsiębiorstwa będą mogły też zmodernizować stare lub wybudować nowe bloki energetyczne.
Opłata mocowa i aukcje mocy
Środki na wsparcie źródeł wytwórczych pochodzić będą bezpośrednio od końcowego odbiorcy energii elektrycznej. Oznacza to, w rachunkach za energię – obok płatności za zużycie i dystrybucję energii oraz standardowy podatek – pojawi się nowa pozycja w postaci opłaty mocowej. Jaka będzie jej wysokość, na razie nie wiadomo. Znane są jednak szacunki rządu dotyczące kwoty, która będzie potrzebna na wsparcie rynku mocy. Może być to nawet 4 mld zł.
3 kwietnia br. Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE) uruchomią tzw. certyfikację ogólną, czyli zbieranie danych o źródłach energii na potrzeby rynku mocy. Muszą zgłosić się do niej wszystkie jednostki wytwórcze, których minimalna moc wynosi 2MW (lub mniej, ale wówczas muszą utworzyć grupy wytwórcze). To, według szacunków PSE, 1–2 tys. źródeł. Aukcje mocy – na lata 2021, 2022 i 2023 – ruszą już w listopadzie. Największe szanse na długoterminowe kontrakty będą miały jednostki, które dostarczają (lub będą dostarczać) dużo ciepła do komunalnych systemów grzewczych oraz te o niskiej emisji CO₂.
Drażliwy dwutlenek węgla
Emisja dwutlenku węgla to kolejny problem, z jakim będą musiały zmierzyć się firmy zarządzające tradycyjnymi jednostkami wytwórczymi bazującymi na węglu. Komisja Europejska chce, by nowe elektrownie emitowały nie więcej niż 550 g (tzw. EPS 550) CO₂ w przeliczeniu na 1 kWh. Eksperci uważają, że na obecnym poziomie rozwoju technologii jest to w Polsce niemożliwe. Co więcej, może okazać się niebezpieczne, bo wytrąci poza rynek energii bloki węglowe, a to z kolei zwiększy zależność Polski od gazu z importu.
Do 2040 r. EPS 550 doprowadzi do zwiększenia zużycia gazu ziemnego w Polsce o blisko 70% w porównaniu do wprowadzenia rynku mocy bez EPS 550. Dodatkowo budowa nowych niezbędnych jednostek gazowych w miejsce odstawianych węglowych może napotkać na opóźnienia, wprowadzając dodatkowe ryzyko zapewnienia bezpieczeństwa dostaw – uważa Polski Komitet Energii Elektrycznej (PKEE), który jesienią ub.r. przedstawił przygotowaną przez firmę doradczą Compass Lexecon analizę dotyczącą tego zagadnienia.
Co ciekawe, żądania UE dotyczą wyłącznie elektrowni, które będą zasilane środkami z budżetu państwa. Ograniczenie emisji dwutlenku węgla nie obejmuje jednostek, które będą działały poza rynkiem mocy. Mimo to minister energii Krzysztof Tchórzewski zapowiedział, że po 2025 r. Polska nie będzie w ogóle inwestować w źródła węglowe, a w ciągu najbliższych dwóch lat emisja CO₂ zostanie zredukowana o 20% (to efekt ratyfikacji poprawki dauhańskiej ws. emisji dwutlenku węgla). Jeśli faktycznie tak się stanie, przed nami spore wyzwanie, bo to właśnie w Polsce działa największa elektrownia węglowa w Unii Europejskiej (Elektrownia Bełchatów).
Przed branżą spore wyzwania
Wejście w życie ustawy o rynku mocy stawia przed branżą energetyczną także inne wyzwania. Jednym z nich jest budowa i terminowe oddawanie nowych źródeł wytwórczych, które będą mogły zagwarantować bezpieczeństwo źródeł energii. Jest to konieczne, ponieważ bez nowych jednostek może dojść do niedoboru rezerw mocy dostępnych w ramach krajowych zasobów, i to już w 2022 r.
O przyczynach braku możliwości pokrycia zapotrzebowania na moc w Krajowym Systemie Elektroenergetycznym (KSE), podczas seminarium „Rynek mocy i inne mechanizmy mocowe”, które odbyło się 27 lutego br. w Warszawie, mówił Piotr Ciołkowski, radca prawny i partner w departamencie energetyki warszawskiego biura CMS. Ekspert zwrócił szczególną uwagę na rekordowy wzrost zapotrzebowania na moc (w styczniu 2017 r. odnotowano 26,2 GW), ale także wzrost udziału OZE w miksie energetycznym i jego wpływ na pracę KSE. Problematyczne jest także uzależnienie od elektrowni węglowych czy starzenie się infrastruktury, ale również ograniczenia środowiskowe, niskie ceny energii elektrycznej i niskie zdolności przesyłowe połączeń transgranicznych.
Zdaniem radcy prawnego, rynek mocy jest niezbędny w celu przeciwdziałania braku mocy w KSE (tzw. missing capacity) poprzez rozwiązanie problemu brakujących przychodów (tzw. missing money), co w konsekwencji powinno pobudzić inwestycje w nowe moce.
Moc… wątpliwości?
Zarówno eksperci, jak i przedstawiciele branży, nie kwestionują potrzeby nowych rozwiązań w zakresie rozwoju energetyki w Polsce. W debatach powraca jednak coraz częściej pytanie, czy tą właściwą ideą jest właśnie rynek mocy, a jeśli tak – czy powinien funkcjonować w takim kształcie, jaki proponuje ustawa.
Jak sygnalizował podczas obrad warszawskiego seminarium dr Tomasz Kowalak, rozważania trzeba zacząć od postawienia pytania, jaki powinien w ogóle być rynek elektroenergetyczny i jak wyglądać ma miks energetyczny. Ekspert zwrócił uwagę na immanentne ryzyka wynikające m.in. ze skupienia zasobów monopaliwowych, a także obciążanie środowiska efektami działalności kopalni oraz bloków węglowych. To z kolei może pogłębiać konflikt z KE w zakresie polityki klimatycznej.
Ocena rynku mocy jest surowa: Ustawa ma werbalnie służyć wzmocnieniu konkurencji na rynku wytwarzania energii elektrycznej, ale faktycznie preferuje scentralizowane źródła węglowe. (…) Bez głębokiej rewizji jego (regulaminu – red.) zapisów będzie problem z jego zatwierdzeniem, a zatwierdzony w takiej postaci będzie źródłem sporów – mówił dr Kowalak, zaznaczając, że rynek mocy może nasilić problemy, które ma rozwiązać i dodatkowo wygenerować nowe.
Jak rynek mocy będzie funkcjonował w praktyce i czy branża zdoła z sukcesem stawić czoła nowym wyzwaniom, okaże się w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy.
Artykuł został zredagowany przy wykorzystaniu materiałów oraz relacji z wydarzenia CBE Polska w oparciu o dyskusje i prezentacje wygłoszone/wyświetlone podczas II Seminarium pt. "Rynek mocy i inne mechanizmy mocowe", które odbyło się 27 lutego 2018 r. w Warszawie.
Przeczytaj także: Tchórzewski: rynek mocy to gwarancja bezpieczeństwa energetycznego
Konferencje Inżynieria
WIEDZA. BIZNES. ATRAKCJE
Sprawdź najbliższe wydarzenia
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany. Przejdź do formularza logowania/rejestracji.