O pomyśle powstania w Polsce pierwszej elektrowni jądrowej rozmawiamy z prof. dr hab. Grażyną Zakrzewską-Kołtuniewicz z Instytutu Chemii i Techniki Jądrowej w Warszawie, prezes Polskiego Towarzystwa Nukleonicznego.
Fot. Pixabay.com
Łukasz Madej: W Polsce powinna powstać elektrownia jądrowa?
Prof. dr hab. Grażyna Zakrzewska-Kołtuniewicz: Moim zdaniem powinna. Wszystko za tym przemawia. I nasze zobowiązania odnośnie do redukcji emisji, i ekonomika, i ogólna sytuacja w naszej energetyce. Miks energetyczny powinien być zróżnicowany, a zróżnicowanie oznacza bezpieczeństwo.
Ł.M.: Mówimy o bezpieczeństwie energetycznym.
G.Z-K.: Nie możemy się opierać tylko na jednym nośniku energii. W Polsce jest nim węgiel. I, oczywiście, to głównie na nim przez najbliższe lata będzie opierać się nasza energetyka, od tego nie odejdziemy, ale są normy emisji, których w żaden sposób nie dościgniemy, jeżeli nie postawimy na jakieś inne, czyste technologie.
Ł.M.: Coraz mocniej rozwijają się u nas odnawialne źródła energii.
G.Z-K.: Zgadza się, ale one mają ograniczony zasięg. Do 2030 r. powinny zapewnić nam 20% zapotrzebowania energetycznego, natomiast by sprostać wyzwaniom przyszłości i byśmy produkowali tyle energii elektrycznej, ile będzie potrzeba, musimy postawić na jakieś pewne źródło. Żródło systemowe, które pracuje cały rok, a nie tylko w jakiś określonych przedziałach czasu. Ogniwa fotowoltaiczne nie pracują cały rok i o każdej porze roku. Wiatraki? One też mają określone wymagania. Elektrownie oparte na odnawialnych źródłach potrzebują wspomagania w postaci pewnych elektrowni, jak węglowe, gazowe czy w końcu jądrowe. Jest szereg argumentów przemawiających za tym, żeby jednak w jakimś tam ograniczonym zakresie ta elektrownia jądrowa w Polsce pracowała. Według szacunków i przewidywań ministerstwa energetyki również powinna zapewnić nam 20% zapotrzebowania na energię elektryczną.
Ł.M.: Mówi się o dwóch możliwych lokalizacjach budowy. Obydwie znajdują się w woj. pomorskim. Jedna to okolice Żarnowca, druga - Lubiatowo-Kopalino-Choczewo.
G.Z-K.: Zwykle muszą być co najmniej dwie lokalizacje do wyboru - w sytuacji, gdyby jedna z jakiś względów nie mogła być uwzględniona. Mieliśmy jeszcze trzecią, w Gąskach, gdzie przeprowadzono referendum i społeczeństwo powiedziało „nie”. Ta lokalizacja nie jest już brana pod uwagę, ale dwie pozostałe w dalszym ciągu znajdują się w grze, są prowadzone badania geologiczne, środowiskowe. I z tego, co wiem, to nawet do 70% mieszkańców w potencjalnych lokalizacjach opowiada się za budową. Zyski dla gmin są różne, bo oznaczają i polepszenie lokalnej infrastruktury, i dodatkowe miejsca zatrudnienia. Po prostu - motor rozwoju dla regionu. W ogóle myślę, że to rozsądny wybór dla Polski. Pobudzi nasz przemysł, badania naukowe, wzmocni poszczególne sektory, bo to nowa, nowoczesna technologia. Spowoduje, że wzrośnie kultura techniczna naszego społeczeństwa.
Ł.M.: Łatwo jednak znaleźć informacje, że niektóre kraje zamierzają zrezygnować lub przynajmniej ograniczyć taką produkcję energii.
G.Z-K.: Jeżeli elektrownie jądrowe już się posiada, jeśli mają one duży udział w produkcji energii, to można się ograniczać, zastanawiać, czy nie zastąpić ich czymś innym. Ale na przykład we Francji, gdzie postawiono na energetykę jądrową w zasadzie trudno zastąpić ją innymi źródłami energii. My postawiliśmy na węgiel i też nam trudno się z nim rozstać. Ideałem, wydaje mi się, jest zróżnicowany miks. Jak mówiłam, to on zapewnia bezpieczeństwo energetyczne.
Ł.M.: Za miesiąc kolejna rocznica katastrofy w Czarnobylu...
G.Z-K.: Przypomnę, że wokół nas jest szereg elektrowni jądrowych, nie istniejemy przecież wyizolowani w jakimś świecie oderwanym od życia. Wokół mamy zagrożenia, a to, że u nas akurat takiej elektrowni nie ma, w zasadzie nie daje żadnej gwarancji bezpieczeństwa, że coś tam po sąsiedzku się nie wydarzy. Nie tylko energetyka jądrowa jest obarczona awariami, ale właściwie w każdym zakładzie przemysłowym może to się zdarzać. Energetyka jądrowa nie jest odosobniona, ale to prawda - skutki są inne, bo jeżeli już dochodzi do dużej awarii, to jej oddziaływanie dotyczy dużego obszaru. Z drugiej strony to właśnie względy bezpieczeństwa sprawiają, że elektrownie jądrowe są coraz bardziej skomplikowane. Przez to trochę drożeją, bo zwykle często dublowane są w nich urządzenia zabezpieczające. To dodatkowe nakłady i stąd biorą się wysokie koszty budowy. Dzisiejsze elektrownie są bezpieczne i w zasadzie te, w których dochodziło do awarii, wyposażone były w stare reaktory, nieposiadające tylu zabezpieczeń. Obawy ludzi zawsze istnieją, lecz przez odpowiednią politykę informacyjną należy je rozwiewać; trzeba uświadamiać potrzebę rozwijania energetyki jądrowej, która dostarcza taniej energii. To będzie się przecież odbijało na opłatach za energię uiszczanych przez każdego obywatela.
Ł.M.: Zanim jednak do tego dojdzie, na budowę elektrowni jądrowej trzeba wydać dziesiątki miliardów złotych.
G.Z-K.: Ale buduje się ją raz. Najpierw ponosimy wysokie nakłady, żeby później otrzymywać tanią energię elektryczną. Paliwo jądrowe jest bardzo efektywne; jego udział w produkcji energii elektrycznej jest niewielki. Natomiast udział kosztów paliwa w energetyce węglowej czy gazowej jest dosyć duży, więc całkowite koszty operacyjne są wysokie, nie mówiąc już o tym, że mamy emisję dwutlenku węgla, szkodliwych zanieczyszczeń, tlenków siarki, azotu. To wszystko składa się na to, że ogólne koszty, jakie społeczeństwo płaci, są wysokie. Ludzi należy oswoić z czymś takim, jak energetyka jądrowa. To w zasadzie w jakiś sposób jest realizowane, aczkolwiek istnieje niedosyt informacji i niedosyt przejrzystości w różnych decyzjach. Społeczeństwo chciałoby, żeby informować je na bieżąco - jaki jest program rządowy, jakie są przewidywania na najbliższe lata. Tutaj duże znaczenie ma transparencja. Jeżeli decyzje są podejmowane razem ze społeczeństwem, to oczywiście są w jakiś sposób akceptowane, a jeśli nie, budują podejrzenia, że rząd chce coś ukryć. Przejrzystość jest bardzo ważna.
Ł.M.: Według ostatnich informacji, pierwsza polska elektrownia jądrowa mogłaby zacząć działać w 2030 r.
G.Z-K.: To realna data, ale w sytuacji, kiedy rzeczywiście ostro weźmiemy się za wszelkie prace, które umożliwią realizację polskiego programu energetyki jądrowej. Do tej pory zrobiono sporo, bo znowelizowano prawo, które pozwala na takie inwestycje. Zrobiono też rozeznanie, co moglibyśmy wykonać sami w swoim zakresie, przygotowano wstępnie nasz przemysł. Przygotowano też ośrodki naukowe, by stanowiły wsparcie, zaplecze badawcze. Wytypowano lokalizacje. A w tej chwili należałoby realizować kolejne punkty planu rozwoju energetyki. Wtedy będzie prawdopodobieństwo, że koło roku 2030 w Polsce zacznie działać elektrownia jądrowa.
Przeczytaj także. Gajda: TYLKO tam może powstać elektrownia atomowa
Foto, video, animacje 3D, VR
Twój partner w multimediach.
Sprawdź naszą ofertę!
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany. Przejdź do formularza logowania/rejestracji.