Polski Alarm Smogowy (PAS) przyłożył kryteria pomiaru stężenia smogu w powietrzu, jakie obowiązują we Francji, do polskich warunków. Okazało się, że gdyby nasz próg alarmowania był na tym samym poziomie, co w Paryżu, alarm smogowy nie tylko powinien być ogłaszany częściej, ale i trwać co najmniej po kilkanaście dni z rzędu. W najbardziej zanieczyszczonych miastach Polski stan alarmowy obowiązywałby nawet… dwa miesiące.
W Polsce alarm smogowy powinien obowiązywać tygodniami? Fot. Pixabay
Jak przypomina PAS, w Polsce średniodobowe stężenie pyłu PM10, które według wytycznych Ministerstwa Środowiska z 2012 r., uprawnia do ogłoszenia alarmu smogowego, wynosi 300 µg/m³. To najwyższy próg alarmowania w Europie. W praktyce oznacza to, że informacje o fatalnej jakości powietrza nie są przekazywane aż do momentu, gdy poziom stężenia pyłów osiągnie niebotycznie wysoki pułap, mimo iż środki ostrożności, takie jak unikanie spacerów czy zamykanie okien w domu, powinny być już dawno zastosowane.
Brak informowania i ostrzegania, który jest wynikiem absurdalnie wysokich progów alarmowych, skutkuje na przykład tym, że w czasie, kiedy stężenia zanieczyszczeń są bardzo wysokie, na ulicach polskich miast można spotkać wycieczki przedszkolaków wyprowadzane po to, by się „przewietrzyć”. Ludzie muszą być ostrzegani – mówi Anna Dworakowska z PAS.
Aby pokazać, że polskie „normy” odstają od europejskich, PAS ocenił polskie parametry „smogowe” według tzw. kryteriów francuskich. Tam próg alarmowania o zbyt wysokim stężeniu PM10 to już 80 µg/m³. W wyniku tego eksperymentu okazało się, że w Warszawie alarm smogowy powinien trwać trzy tygodnie, a w Zakopanem – 25 dni pod rząd. Ale to i tak krótko w porównaniu do Katowic, gdzie mógłby obowiązywać przez 37 dni, Krakowa – 41 dni, Rybnika – 53 dni, Zabrza – 55 dni, Nowej Rudy – 56 dni czy Żywca – 60 dni. Rekordzistą jest Nowy Targ, gdzie „stan wyjątkowy” musiałby trwać aż 62 dni.
Tymczasem w 2017 r. polski poziom alarmowania w miastach wojewódzkich osiągnięto zaledwie… trzy razy (dwa razy w Krakowie i raz w Katowicach).
Dane liczbowe zebrane przez PAS pokazują, jak bardzo różni się liczba oficjalnie ogłaszanych alarmów smogowych od tego, ile byłoby ich, gdybyśmy stosowali bardziej cywilizowane normy. Ta rozbieżność pokazuje, że najwyższy czas zmienić progi informowania o zagrożeniu. Ludzie muszą wiedzieć, kiedy powinni chronić swoje zdrowie i być o tym fakcie rzetelnie informowani – mówi Piotr Siergiej z PAS.
Członkowie organizacji sugerują też, że wyniki te mogłyby być jeszcze gorsze, gdyby w eksperymencie zastosowano całą francuską metodologię. Chodzi szczególnie o wytyczne, według których przy ustalaniu progu alarmowania bierze się pod uwagę dane z kilku stacji w mieście, a także prognozy. Tymczasem w Polsce, nawet w miastach wojewódzkich, monitoring automatyczny to często tylko jedna stacja – tłumaczy Siergiej.
Najlepszą metodą pozwalającą unikać konieczności ogłaszania alarmów smogowych jest poprawienie jakości powietrza. (…) To lepsze rozwiązanie niż tłuczenie termometru – ucina Dworakowska.
Źródło: Polski Alarm Smogowy
Źródło: Polski Alarm Smogowy
Przeczytaj także: Największy oczyszczacz powietrza na świecie działa już w Krakowie
Konferencje Inżynieria
WIEDZA. BIZNES. ATRAKCJE
Sprawdź najbliższe wydarzenia
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany. Przejdź do formularza logowania/rejestracji.