Prezes UKE dodała,także: rynek internetu będzie z pewnością wymagać wsparcia ze środków publicznych. Myślę, że to przyświecało Komisji Europejskiej, kiedy postanowiła przyznać nam niebagatelną w skali Europy kwotę ponad 1 mld euro, a za chwilę kolejne 200 mln euro na rozwój podstawowej infrastruktury internetowej. Myślę też, że taki krok ze strony KE jest potwierdzeniem, że rynek w Polsce, choć nie z przyczyn leżących po jego stronie, nie da sobie sam z tym wyzwaniem rady. Pieniądze zostały przekierowane na jednostki samorządowe. Z komunikatu komisarz Viviane Reading widać, że Komisja łączy wyraźnie usługi ogólnego interesu społecznego z rozwojem internetu i właśnie dlatego kieruje pieniądze w stronę dysponentów publicznych, bo im przypisuje rolę w zaspokajaniu potrzeb użyteczności publicznej.

Grażyna Piotrowska-Oliwa: (PTK Centertel): Czas pomyśleć o tym, że jednak stacjonarny internet nie wystarczy. Tak naprawdę powinniśmy mówić o mobilnym dostępie do internetu. Technologia UMTS nie spełniła oczekiwań, ale pojawiło się nowe rozwiązanie: LTE (ang. Long Term Evolution – red.) i potrzebne będą odpowiednie częstotliwości, optymalne pod względem kosztów i takie, które zapewnią rozwój tej technologii pod względem przepustowości. Być może trzeba będzie przeprowadzić refarming (ponowne zagospodarowania pasma). Jeśli spojrzymy na podział częstotliwości, które każdy z operatorów ma, to żaden w pojedynkę LTE nie zrobi ze względu na zbyt bliskie sąsiedztwo w paśmie. Właśnie tutaj mamy bardzo dobre pole do popisu, aby w tym gronie i ze wsparciem regulatora, zacząć dyskusję o tym, jak podejść do nowej technologii: jak zbudować sieć najtaniej i tak, by jak najwięcej podmiotów mogło z niej korzystać. W światłowody raczej iść nie będziemy.

Jacek Niewęgłowski: Prawda jest taka, że przy dramatycznie rosnących kosztach budowy infrastruktury stacjonarnej i szybko spadających cenach podstawowych usług świadczonych w tej sieci, opłacalność tego rodzaju inwestycji uległa dramatycznemu pogorszeniu w stosunku do sytuacji sprzed 10 lat. Ale stawiam też inną tezę. Mamy do czynienia z barierą popytową. Aż takiego popytu po stronie rynku, aby zapłacić za usługi internetowe premium: 30, 50 czy 60 Mb/s, wideo w czasie rzeczywistym w technologii HD, wypożyczanie filmów – nie ma. Rynek w dalszym ciągu jest zbyt biedny. To nie tylko obserwacja lokalna, polska. Nasi zagraniczni partnerzy również zwracają na to uwagę.  Nie mam wątpliwości, że rynek kiedyś będzie gotowy na dodatkowe usługi. Przez ostatnie 10 lat dostęp do kapitału był praktycznie nieograniczony, a mimo to bardzo trudno było znaleźć zamykające się biznesplany. Nawet gdyby chodziło o jedną, wspólną infrastrukturę współdzieloną przez konkurentów.

Jarosław Bauc: Fundamentalnie nie zgadzam się z tezą, że rynek nie da sobie sam rady. Regulator twierdzi tak, tłumacząc, dlaczego musi ingerować, dyskryminując jednych operatorów, a uprzywilejowując innych. To droga donikąd. Państwo oczywiście ma narzędzia do tego, aby wspierać cywilizacyjnie rozwój telekomunikacji, jeśli uważa, że jest to z punktu widzenia Polski i pozycji cywilizacyjnej kraju istotne.
Przykład – gospodarka częstotliwościami. Mieliśmy ostatnio przetarg na częstotliwość z zakresu 900 MHz, podobną do tej, o jaką chodzi w dywidendzie cyfrowej, i o której pani prezes Streżyńska powiedziała, że jest najbardziej odpowiednia do wykorzystania na terenach wiejskich. Częstotliwość ta, za cenę dziesięciokrotnie niższą od tej, którą zapłacił Polkomtel, biorąc pod uwagę koszty pieniądza wczasie, przypadła P4 i nikomu nieznanej spółce z kapitałem 50 tys. zł, która do tej pory żadnego masztu chyba nie wybudowała. Uważam, że jest to przykład głębokiej ingerencji w mechanizmy rynkowe, która spowodowała, że częstotliwość, która mogła być wykorzystywana do budowy infrastruktury internetowej na terenach wiejskich, jest stosowana – na razie tylko przez P4 – do budowy infrastruktury głosowej w miastach. Tam, gdzie tej infrastruktury jest najwięcej.