Od roku utożsamianym z kryzysem naftowym - 1973 konsumpcja energii na świecie uległa niemal podwojeniu, a 36 proc. jej zapotrzebowania uzyskuje się z ropy naftowej i jej pochodnych. Węgiel pokrywa ok. 29 proc., gaz ziemny mniej więcej 26 proc., a reszta to tzw. źródła alternatywne (hydroelektrownie, turbiny wiatrowe, kolektory słoneczne, lecz również energia atomowa). Ropa naftowa jest surowcem strategicznym, bowiem obecnie żadna większa gospodarka nie jest w stanie obejść się bez niego. Nagły brak dostępu do ropy może oznaczać depresję gospodarczą. Gdy świat ogarnęła na przełomie XIX i XX wieku techniczna rewolucja, przedstawiciele przemysłu nie zakładali, że ropy naftowej kiedyś zabraknie, a było też wielu, którzy u początków motoryzacji uznawali nawet samochody jedynie za fanaberię bogaczy. Dziś kierując się do supermarketu, czy do pracy, nie zastanawiamy się nawet nad spacerem w tych kierunkach. Wsiadamy po prostu w samochód. Człowiek współczesny jest zmotoryzowany. Pomijamy oczywiście tak oczywiste kwestie jak dostawy towarów w sklepach, korespondencji listowej i wielu innych aspektów codzienności.

Problem jednak w tym, że dostęp do tego surowca uzależniony jest od globalnych politycznych rozgrywek. Stany Zjednoczone są trzecim producentem ropy na świece, lecz jednocześnie generują 25 proc. światowego importu tego surowca. Nie wnikając w relacje tego mocarstwa z krajami Bliskiego Wschodu, nie dziwi ogromne zainteresowanie Amerykanów tym rejonem. Tam znanych ludzkości zasobów ropy jest najwięcej. Dostęp do ropy jest warunkiem trwania potęgi Stanów Zjednoczonych i nawet jeżeli Barack Obama szykuje rewolucję alternatywnego wydania pozyskiwania energii, jeszcze długo paliwem tam będą wszelkiej maści węglowodory, w tym głównie ropa naftowa. Apetyt na ropę naftową rośnie również proporcjonalnie do tempa rozwoju Chin, dlatego Państwo Środka traktowane jest obecnie jako ośrodek, na bazie którego szacuje się, że zapotrzebowanie na ropę będzie rosło dynamicznie również w przyszłości.
Największym problemem jest jednak podaż surowca. Bardzo często ten właśnie aspekt nadaje ton notowaniom. Wynika to głównie z faktu, że 40 proc. produkcji surowca należy do kartelu OPEC, w kontekście którego trudno mówić o umożliwianiu swobodnego kreowania cen przez tzw. niewidzialną rękę rynku. "Ręka" na rynku ropy jest widoczna i przytwierdzona do OPEC właśnie. Ale jest też i druga - należy do Rosjan, co do których nie da się ukryć, że dzięki ropie kontynuują ?globalną partię szachów? w najostrzejszym jej wydaniu.