Celem dyrektywy jest poprawa stanu wszystkich wód powierzchniowych (rzek, jezior) i podziemnych do 2015 roku. Dobry stan oznacza wysoką czystość wody oraz przywrócenie warunków umożliwiających życie rybom, roślinności i innym organizmom, które zależą od wody - tłumaczy Barbara Chammas z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej (RZGW) w Krakowie.

Na terenie Małopolski wód I (najlepszej) klasy czystości nie ma wcale, a wód klasy II, czyli względnie czystych, jest tylko 5 proc. - Bierze się to stąd, że nadal wiele miast i gmin nie oczyszcza swoich ścieków, lecz spuszcza je bezpośrednio do rzek. Jednak największym problemem górnej Wisły są nie tyle zanieczyszczenia komunalne, ale ścieki z zakładów przemysłowych ze Śląska - mówi Jacek Winiarski, rzecznik prasowy Greenpeace, współorganizator akcji "rzeka nie jest ściekiem".

W myśl unijnego prawa każda gmina będzie zadbać o czystość rzek. Na spóźnialskie gminy Bruksela nałoży wielomilionowe kary, które ostatecznie zapłacą mieszkańcy w postaci wyższych rachunków za wodę i ścieki.Już teraz każda gmina wspólnie z Regionalnym Zarządem Gospodarki Wodnej musi opracować programy działań, których wdrożenie doprowadzi do całkowitego oczyszczenia wód. W Małopolsce są gminy, które już zabrały się do pracy.

Wedłyg dyrektyw unijnych każda miejscowość powyżej 2000 mieszkańców musi podłączyć wszystkich mieszkańców do kanalizacji, a kanalizację - do nowoczesnych oczyszczalni. Tam, gdzie zabudowa jest rozproszona i skanalizowanie byłoby zbyt kosztowne (zwłaszcza w górach), będą musiały powstać przydomowe oczyszczalnie, a w ostateczności - szczelne szamba, z których nieczystości mają być odwożone do oczyszczalni. Obecnie jedynie 10 proc. gospodarzy wywozi ścieki z szamb do oczyszczenia, reszta wylewa je na pola lub pozwala, by nieczystości przeciekały do wód gruntowych.