Zwykli przewoźnicy zyskują na kryzysie, który wymusza odwlekaną dotychczas w czasie restrukturyzację. Znacznie ogranicza się koszty generowane przez administrację, czy posiłki w samolotach. Natomiast tanie linie, których koszty są maksymalnie okrojone nie mają już na czym oszczędzać. Jeśli taki przewoźnik straci płynność finansową, będzie mu znacznie trudniej zdobyć kredyt.

W takiej sytuacji tylko zwykli przewoźnicy mogą sobie pozwolić na obniżki cen przelotów i w ten sposób zwiększyć klientelę, natomiast tanie linie, by się utrzymać na najniższym poziomie są zmuszone podnosić ceny biletów.

W ciągu 3 lat średnie ceny za loty tanimi liniami podrożały dwa razy, a w najbliższym czasie mają podrożeć jeszcze o 30 do 50%.