Ropociąg Burgas-Aleksandrupolis pozostaje w planach rządu bułgarskiego - powiedział minister gospodarki, energetyki i turystyki Trajczo Trajkow. Przez ropociąg długości 280 km (155 km na terytorium bułgarskim) ma przepływać rocznie 35 mln ton ropy dostarczanej tankowcami z rosyjskiego Noworosyjska.
Po objęciu władzy w lipcu centroprawicowy rząd Bojko Borysowa dał do zrozumienia, że może z projektu zrezygnować. Jeszcze kilkanaście dni temu Trajkow twierdził, że ropociąg mający połączyć bułgarski czarnomorski port Burgas z greckim Aleksandrupolisem i stworzyć alternatywną drogę dla rosyjskiej ropy z ominięciem cieśniny Bosfor jest najbardziej kontrowersyjnym z dużych regionalnych projektów energetycznych z rosyjskim udziałem.
Przyczyną są zagrożenia ekologiczne dla wybrzeża czarnomorskiego i bułgarskiego biznesu turystycznego.
Protesty ekologów przeciw inwestycji trwają od ponad dwóch lat. Na referendum w mieście Pomorie projest odrzucono jako stwarzający bezpośrednie zagożenie dla przyrody w regionie. Nie jest ono jednak wiążące dla władz.
Trajkow oświadczył teraz, że "na razie nie ma powodów, by nie kontynuować pracy nad projektem". Przedstawiciele inwestora - spółki Trans Bolkan Pipeline, w której Rosja na 51 proc. udziałów, a Bułgaria i Grecja - po 24,5 proc., "potrafili nas przekonać, że wybrana przez nich technologia jest bezpieczna" - dodał minister.
Ekolodzy i ludność wybrzeża czarnomorskiego jednak są zdania, że ryzyko ekologiczne, jakie dla Bułgarii stwarza ropociąg, jest znacznie większe niż potencjalne korzyści dla kraju - zyski wys. ok. 33 mln dolarów rocznie tytułem opłat tranzytowych i kilkaset miejsc pracy przy budowie.
koszt budowy jest szacowany na około 1,3 mld euro.
Przyczyną są zagrożenia ekologiczne dla wybrzeża czarnomorskiego i bułgarskiego biznesu turystycznego.
Protesty ekologów przeciw inwestycji trwają od ponad dwóch lat. Na referendum w mieście Pomorie projest odrzucono jako stwarzający bezpośrednie zagożenie dla przyrody w regionie. Nie jest ono jednak wiążące dla władz.
Trajkow oświadczył teraz, że "na razie nie ma powodów, by nie kontynuować pracy nad projektem". Przedstawiciele inwestora - spółki Trans Bolkan Pipeline, w której Rosja na 51 proc. udziałów, a Bułgaria i Grecja - po 24,5 proc., "potrafili nas przekonać, że wybrana przez nich technologia jest bezpieczna" - dodał minister.
Ekolodzy i ludność wybrzeża czarnomorskiego jednak są zdania, że ryzyko ekologiczne, jakie dla Bułgarii stwarza ropociąg, jest znacznie większe niż potencjalne korzyści dla kraju - zyski wys. ok. 33 mln dolarów rocznie tytułem opłat tranzytowych i kilkaset miejsc pracy przy budowie.
koszt budowy jest szacowany na około 1,3 mld euro.
Konferencje Inżynieria
WIEDZA. BIZNES. ATRAKCJE
Sprawdź najbliższe wydarzenia
Powiązane
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany. Przejdź do formularza logowania/rejestracji.