Ograniczenie emisji CO2 na tak dużym poziomie Unia Europejska chce przyjąć pod warunkiem, że inne światowe potęgi też zdecydują się na tak znaczną redukcję. Chodzi tu zwłaszcza o Stany Zjednoczone.

Unijne zamierzenia nie znajdują jednak poparcia ze strony Polski. "Będziemy mogli dokonać kolejnego wielkiego skoku dopiero po 2020 r., gdy energetyka jądrowa zastąpi część energetyki węglowej" słowa premiera, Donalda Tuska cytuje dziennik "Rzeczpospolita". Premier jednak zaznaczył, że jeśli UE zdecyduje się podjąć tak daleko idące zobowiązania, musi mieć na uwadze, że rozdzielając je potem na poszczególne kraje będzie musiała brać pod uwagę, że niektóre kraje, które są w stanie sprostać wygórowanym wymaganiom będą musiały wziąć na siebie większy ciężar od tych, które nie będą mogły go udźwignąć.

Zapewnienia UE nie zobowiązują jednak na razie do niczego. Na razie jeszcze nie doszło do włączenia Australii i Stanów Zjednoczonych do protokołu z Kioto, ponieważ kraje te nie wyraziły na to jeszcze zgody. Decyzja unijna zaś będzie w znacznej mierze uwarunkowana tym, jak postąpią m.in. te potęgi gospodarcze. Równocześnie podczas weekendowych obrad od przedstawicieli Japonii usłyszano, że może się ona wycofać z zapowiedzi o 25% ograniczeniu emisji CO2 do 2020 r.

Głowy państw europejskich podjęli decyzję o udzieleniu pomocy państwom rozwijającym się w zakresie walki z ociepleniem klimatu w ciągu kolejnych dwóch lat. Łącznie pomoc ma wynieść 7,2 mld EUR, co znaczy, że na rok przypada 2,4 mld EUR. Pozostałe pieniądze, niezbędne na pomoc biednym krajom mają wyłożyć inne bogate państwa - jest to warunek UE. Wielka Brytania zamierza pomóc, przeznaczając na ten cel 1,36 mld EUR przez okres trzech lat. Niemcy i Francja deklarują kwotę po 1,26 mld EUR, Szwecja – 765 mln EUR. Ze strony polskiej padła deklaracja o 60 mln EUR.

Obliczono, że do roku 2020 na fundusz klimatyczny potrzebne będzie 100 mld EUR rocznie. UE póki co nie podjęła konkretnych decyzji na temat kwot, jakie na ten cel przeznaczy, jednak wcześniej wspominano o kwocie z przedziału 2 do 15 mld EUR.

Ważnym dla Polski tematem jest poziom limitów emisji CO2 dla naszych firm, o co toczy się polsko-unijny spór. Z końcem ubiegłego tygodnia znowu wydana została niekorzystna dla nas decyzja w sprawie krajowego planu rozdziału uprawnień do emisji CO2 w latach 2008 – 2012 (KPRU). Ponownie odrzucono nasz postulat mówiący o 284,6 mln ton CO2 rocznie. KE chce, by Polska przedstawiła nowy plan na lata 2008 – 2012. W roku poprzednim poziom emisji z przemysłu wyniósł 204,1 mln ton, która to wielkość była bliższa wyliczeniom unijnym, niż naszym. Dlatego trudno będzie nam osiągnąć wyższe limity, zwłaszcza że przyczynił się do tego kryzys i prognozy o mniejszym zużyciu energii a tym samym spodziewanych mniejszych emisjach. Zatem w opinii UE, nawet jeśli dostalibyśmy wyższe limity, to i tak ich nie wykorzystamy, a ci którzy otrzymają certyfikaty, zarobią na ich sprzedaży.