Unijni urzędnicy chcą dopilnować, by wszelkie zapisy umowy były zgodne z prawem wspólnotowym. Jak napisał Dziennik Gazeta Prawna, do momentu podpisania porozumienia, możemy kupować surowiec od Niemców.

Dziennik powołuje się na rozmowę z Adrianem Schaffranietz, reprezentującym biuro prasowe E.ON Ruhrgas, który twierdzi, że niemiecki koncern może nam dostarczyć konieczne ilości gazu. Miałby to być ten gaz, który koncern zakontraktował dla Węgier.

3 maja br. PGNiG zawarł z E.OR Ruhrgas umowę na dostawy gazu, który miał być  dostarczany od czerwca do grudnia przyszłego roku. Paliwo maiło do nas docierac przez odpowiednią dyspozycję w punkcie zdawczo-odbiorczym w Drozdowiczach. Na to jednak nie zgodził się operator ukraiński. Złożoność sytuacji i zależność sieci ukraińskich od Rosji powoduje, że na przesyłanie gazu do Polski od granicy z Ukrainą, Niemcy potrzebują zgody Gazpromu. Ten jednak preferuje długoterminową umowę z Polską. W takiej sytuacji PGNiG oraz E.ON Ruhrgas podpisały aneks do umowy, na mocy którego zapisy umowy będą mogły być stosowane od 1 października. Tu ma pomóc prawo wspólnotowe, nawet jeśli ukraiński operator nadal będzie stwarzał problemy.

Za kilka dni Polska będzie wnioskować o to, by operatorem rurociągu jamalskiego została spółka Gaz-System, niezależna od rosyjskiego potentata. Niezależność tej spółki spowoduje, że do rurociągu zostaną dopuszczeni też inni dostawcy. Unia nadal jednak ma wątpliwości w stosunku do takiego rozwiązania, stąd dzisiejsze spotkanie, które ma wyjaśnić kwestie nie do końca jasne. Dyskutowane maja też być zasady ustalania taryfy za przesył gazu przez nasze terytorium.