Enea jest łakomym kąskiem, ponieważ jest ostatnią firmą energetyczną na sprzedaż, która łączy w sobie znaczący udział w rynku produkcji i sprzedaży energii w Polsce. Poznańska grupa posiada prawie 10% udział w produkcji prądu i kilkunastoprocentowy w sprzedaży energii.

Według informacji Dziennika Gazeta Prawna, o Eneę starają się dwa francuskie koncerny: GDF Suez oraz EDF. Firma GDF Suez jest właścicielem Elektrowni Połaniec, która daje im ok. 4% udział w produkcji energii. Natomiast EDF posiada Elektrownię Rybnik i kilka  elektrociepłowniami, ale wspólnie z innym francuskim koncernem Arevą chce budować polskie elektrownie atomowe. Obie firmy chciałyby kontrolować polską grupę energetyczną, ponieważ otworzy im to możliwość prowadzenia wielu nowych, długoterminowych interesów.

Ponadto przejęcie Enei daje inne możliwości - może być szansą na wzięcie udziału w projekcie atomowym. Inwestor będzie mógł wykorzystać Eneę do sprzedaży prądu z przyszłej elektrowni atomowej, której budowę może współfinansować.

Z Francuzami będzie rywalizował Kulczyk Investments, który w naszym regionie chce stworzyć silny koncern energetyczny. Spółka zapowiedziała już budowę Elektrowni Północ na Pomorzu, a także nowych mocy opartych na węglu na Białorusi.

Ponadto jak informuje DGP, do walki o Eneę być może włączą się także Włosi z Enela poprzez kontrolowany przez nich słowacki Slovenske Elektrarne. Wśród innych zainteresowanych Eneą jest także mocna hiszpańska Iberdrola oraz czeski Energeticky a Prumyslowy Holding (EPH), który w poniedziałek w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów złożył wniosek o zgodę na przejęcie Enei. Jednak jak zapewnił minister skarbu, do końcowych negocjacji w sprawie zakupu zostanie dopuszczonych co najmniej dwóch oferentów.

Skarb Państwa chce sprzedać inwestorowi branżowemu 51% akcji Enei. Ma 60,43% walorów spółki, ale 9,43% stanowią akcje pracownicze. Akcjonariuszem grupy jest też szwedzki Vattenfall (18,67%), któremu zależy na szybkim opuszczeniu grupy.

Transakcja zasili budżet państwa o prawie 5 mld zł. Skarb może jednak liczyć na więcej. Inwestorzy do ceny muszą jeszcze doliczyć premię za przejęcie kontroli. A to może oznaczać od 5 do maksymalnie 15% nadwyżki. Wówczas skarb mógłby dostać nawet 5,7 mld zł.