Już od dawna sprzedawcy prądu wnioskują w Urzędzie Regulacji Energetyki o podniesienie cen za energię. Domagają się podwyżek na poziomie od 9 do 15%. Najbliższa podwyżka czeka nas już w styczniu. Wcześniej chcieli znacznie wyższych podwyżek - od 13 do nawet 22%, jednak URE sprzeciwił się temu, uznając te żądania za nieuzasadnione.

Jak wiadomo, w rachunku wyszczególnione są dwie najważniejsze składowe: opłata za energię i jej dostawę. Styczniowa podwyżka dotyczy tej pierwszej połowy.

Dziennik Gazeta Prawna powołuje się na dane urzędu statystycznego Eurostat, wg których w Unii Europejskiej tylko na Węgrzech energia elektryczna jest droższa niż w Polsce, zaś wszystkie bogate kraje mają tani prąd, o wiele tańszy niż u nas.

Producenci energii taki stan rzeczy tłumaczą tym, iż w Polsce energia powstaje w wyniku produkcji opartej na węglu, a to dodatkowo generuje koszty związane z dostosowaniem technologii do wymogów ekologicznych. Kolejne koszty powoduje pilna potrzeba modernizacji i wymiany infrastruktury energetycznej.

Na wysoki koszt energii składa się też bardzo wysoka w stosunku do innych krajów UE akcyza - 20 zł za megawatogodzinę. Ponad 20% ceny za energię w Polsce to podatki, podczas gdy w Czechach jest to mniej niż 17% kwoty rachunku, a w Wielkiej Brytanii - około 5%. Prognozy w Polsce są jeszcze gorsze - w ciągu 10 lat cena hurtowa za energię może być nawet dwukrotnie wyższa.