Tymi złymi przykładami mogą być np. Irlandia, Grecja, Hiszpania. Niemcy zastanawiają się nad tym, czy nie byłoby korzystnie znów mieć w portfelach stabilną markę.

Jakkolwiek w Grecji i Irlandii zastosowano takie mechanizmy finansowe, które mają tym krajom pomóc wyjść z kryzysu, to ich dług publiczny nadal szybko rośnie. Potężne zastrzyki finansowe dla tych państw nie usunęły problemu, a jedynie dały im więcej czasu na „pozbieranie się”. Wychodzenie z kryzysu jednak jest trudne i na razie nie widać efektów, a wręcz z krajów tych płyną niepokojące wieści.

Dla władz unijnych niepokojące jest to, że Grecja i Irlandia to nie jedyne kraje, które tak dotkliwie odczuwają kryzys, W kolejce są już inne, w których sytuacja nie wygląda wiele lepiej: Portugalia, Hiszpania, Francja, Belgia, Węgry - wymieniano w „Raporcie o stanie świata” w radiowej Trójce.

Taka degrengolada będzie mieć długoterminowe skutki i to na wielu płaszczyznach działania. Kraje unijne będą się coraz bardziej na siebie zamykać i ucinać współpracę. Zamiast dążyć do pogłębiania wspólnych więzi, każdy kraj będzie działać na własny rachunek w obawie, by inny/inne kraj/kraje nie pociągnął/pociągnęły do w dół. Każdy kolejny kraj, który zwróci się teraz o pomoc do UE, bo nie radzi sobie ze swoim długiem publicznym, będzie mieć bardziej „pod górkę”, bo zwłaszcza Niemcy będą blokować jakąkolwiek pomoc z myślą o tym, by każdy płacił za swoje błędy, a nie pociągał innych do odpowiedzialności zbiorowej.

W obliczu tych wszystkich zawirowań finansowych coraz więcej pojawia się zwolenników powrotu do waluty rodzimej. Na razie jednak takie rozwiązanie nie jest możliwe, bo zmiana waluty, to równocześnie potężne koszty, na które nikt sobie teraz nie pozwoli, gdyż jest to nie tylko zmiana samego pieniądza, ale podjęcie wielu innych działań i to na wielką skalę, np. zmiany prawne, zasady funkcjonowania banków, działania bankomatów.