W trakcie panelu pod tytułem "Dokąd zaprowadzi nas internet"?, Nelson Mattos przedstawił cztery trendy kształtujące się w sieci. Przede wszystkim będzie on jednym z głównym czynników napędzających światową gospodarkę. Obecnie w Wielkiej Brytanii sieć odpowiada za 7% wzrostu PKB, a w Polsce za 2,7%. Zdaniem Mattosa do 2015 r. w większości krajów udział we wzroście gospodarczym podwoi się, a dzięki internetowi będzie powstawało coraz więcej miejsc pracy.

Drugi trend dotyczy zarządzania informacją. Sieć jest przeładowana wiadomościami, często dochodzi do naruszeń praw autorskich, a informacje nie zawsze są wiarygodne. Jak zapewniał prelegent, w przyszłości sami będziemy decydować jakie informacje, komu i kiedy chcemy udostępnić. W sieci, która w przeważającej części jest anonimowa, będzie przybywać opinii, ocen produktów i usług sygnowanych przez użytkowników występujących pod swoim nazwiskiem.

Trzeci trend Mattosa określa demokratyzację dostępu do informacji. Poprzez dostęp do zasobów zgromadzonych w serwerach na całym świecie wiceprezes Google'a widzi ogromny potencjał internetu w wyrównywaniu szans mieszkańców krajów rozwijających się.

Ostatni trend traktuje sieć jako narzędzie pomocnego w sytuacjach nadzwyczajnych, m.in. wystąpienia katastrof naturalnych. "W czasie trzęsienia ziemi w Japonii pracownicy Google’a w godzinę przygotowali program pomagający w odnajdywaniu bliskich. W pierwszych godzinach odnotowaliśmy 600 tys. wejść" — dodał.

Z kolei dr Martin Kalovec, partner i dyrektor zarządzający BCG w Czechach, uważa, że chociaż internet jest narzędziem globalnym, to tak naprawdę ma charakter bardzo lokalny, a sieć jest inna w każdym kraju. Podzielił kraje na trzy grupy: w pierwszej znajdują się kraje najczęściej używające internetu również do robienia biznesu,  w drugiej te, gdzie internet służy głównie do rozrywki i wyszukiwania informacji, natomiast w członkowie trzeciej grupy nie grają i nie handlują przez sieć, często ze względu na ograniczony dostęp do infrastruktury. Ze względu na poziom infrastruktury Polska znajduje się na samym dnie.

"Pomimo to społeczeństwo jest w stanie generować sporą aktywność gospodarczą w sieci, zwłaszcza na poziomie osób indywidualnych. Małe firmy nie dostrzegają internetu. Wniosek jest taki: jeśli Polska upora się z ograniczeniami na poziomie infrastruktury, wystrzeli w górę i znajdzie się w pierwszej grupie państw" — prognozuje Martin Kalovec.