Jaka jest skala zniszczeń infrastruktury wodociągowej na Ukrainie spowodowanych przez rosyjską agresją?

Sytuacja jest zróżnicowana. Zależy od tego, czy w danym mieście toczą się walki. Pomijając atakowany Mariupol, w którym dzieją się straszne rzeczy i mieszkańcy nie mają dostępu do wody, bardzo trudna sytuacja jest również m.in. w Czernichowie, Buczy, Hostomelu, Irpieniu. Tam są największe uszkodzenia, a pomoc dla tych miast nie jest łatwa. Ze względu na trwające walki trudno z nią dotrzeć. Zastanawialiśmy się na przykład, w jaki sposób można dostarczyć stukilowatowy generator do jednego z miast, którego mieszkańcy są pozbawieni prądu i wody. Okazało się, że do miasta w bezpieczny sposób można przedostać się tylko bocznymi drogami.

Jakiego rodzaju pomoc jest potrzebna tym miastom?

Przede wszystkim jestem bardzo wdzięczny, że polska branża wodociągowa chce pomagać Ukrainie. W środę, 16 marca, przy wsparciu Gdańskich Wód i ich prezesa Ryszarda Gajewskiego zorganizowane zostało spotkanie online wodociągowców poświęcone sytuacji na Ukrainie i pomocy w odbudowie ukraińskiej infrastruktury wodno-kanalizacyjnej. Ze strony polskiej wzięło w nim udział ponad 40 osób. Z Ukrainy byli obecni przedstawiciele przedsiębiorstw ze wschodniej Ukrainy – najbardziej narażonej na skutki działań wojennych – oraz Kijowa. Rozmawialiśmy przede wszystkim o bieżących potrzebach. Miasta, w których doszło do uszkodzenia infrastruktury, potrzebują generatorów, pomp, szaf sterowania, zestawów naprawczych, pojemników i cystern na wodę pitną. Wszystkiego co niezbędne, by utrzymać funkcjonowanie infrastruktury wodociągowej lub chociaż uruchomić pompy na kilka godzin i zapewnić mieszkańcom dostęp do wody. To teraz najważniejsze zadanie.

Rosjanie celowo atakują infrastrukturę wodociągową?

W Czernichowie w poniedziałek zginęło czterech pracowników – cała załoga w oczyszczalni ścieków. To są tragiczne chwile. Jest wiele przykładów celowego ostrzału infrastruktury krytycznej. Rosjanie niszczą rozdzielnie elektryczne, centra sterowania, pompownie. Ale skoro zrzucają bomby nawet na teatr w Mariupolu z ukrywającymi się tam dziećmi, to tym bardziej nie zawahają się uderzyć na oczyszczalnię czy ujęcie wody. W toku walk do uszkodzeń infrastruktury dochodzi niemal non stop. Przed wojną w Sumach zdarzała się średnio jedna awaria sieci wodociągowej dziennie. Teraz codziennie mają 10 awarii. Brygady naprawcze działają w warunkach ekstremalnych, frontowych. Warto mówić o poświęceniu tych ludzi. Oni też toczą swoją walkę. Nie mają w rękach karabinów, ale robią wszystko, co w ich mocy, by nie doszło do katastrofy humanitarnej. Pracują dniem i nocą, po kilka dób z rzędu.

O możliwej inwazji Rosji mówiło się od kilku miesięcy. Czy ukraińskie przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjne w jakiś sposób przygotowywały się na tę możliwość?

Refleksja nad tym, że trzeba przygotowywać się do działania w nadzwyczajnych warunkach, pojawiła się już w 2014 roku, po zajęciu Krymu i wojnie w Donbasie. Ostatni rok, w którym napięcie eskalowało, a Rosja gromadziła siły nad naszą granicą, kazał myśleć o groźbie inwazji bardzo poważnie i działać tak, by podołać wyzwaniom. Gromadzono niezbędne środki: paliwo do generatorów, środki do uzdatniania i dezynfekcji wody, preparaty chemiczne do badań laboratoryjnych, zestawy naprawcze, zapasowe pompy. Wojna zawsze jest zaskoczeniem, ale przedsiębiorstwa – w miarę możliwości – były do niej przygotowane. Miały konieczne rezerwy, ale one bardzo szybko się wyczerpują – zwłaszcza w miastach, które są najmocniej dotknięte walkami. Dlatego skupiamy się teraz na doraźnej pomocy. Natomiast moim zdaniem konieczny jest też namysł nad tym, co stanie się po wojnie. Pokonanie wroga to zagadnienie na dziś. Ale równie ważne, a może nawet ważniejsze jest to, jaką drogą Ukraina pójdzie po wojnie. Jeżeli dziś tylu Ukraińców miałoby stracić życie, jeżeli jako państwo mielibyśmy ponieść tyle strat, a później popełnić błędy i pójść w złą stronę – to byłaby klęska jeszcze większa niż sama wojna. To dotyczy całego kraju, ale także naszej branży.

W jakim sensie?

Po wojnie będzie niezbędna odbudowa infrastruktury wodno-kanalizacyjnej. Trzeba do tego podejść kompleksowo i opierać się o najlepsze rozwiązania. Polskie i europejskie.

Wybiegamy w przyszłość, ale uważa pan, że udział polskiej branży wodociągowej w odbudowie ukraińskiej infrastruktury może być znaczący?

Tak uważam. Po to tu jestem i mówię o konieczności współpracy. W Polsce udało się wdrożyć rozwiązania europejskie w imponującym zakresie. Możecie mieć słuszne powody do dumy. Jeździłem sporo po Europie, miałem okazję do porównań. Najlepsze rozwiązania technologiczne i organizacyjne często spotykałem właśnie w Polsce. Żeby odbudować Ukrainę, potrzebna będzie strategia i wizja działań, za którą pójdą regulacje prawne i techniczne, potem projekty i wykonawstwo. Każdy z tych etapów wymaga zaangażowania specjalistów, których w Polsce nie brakuje. Dlatego zaangażowanie polskich firm i polskich przedsiębiorstw komunalnych w proces odbudowy i modernizacji ukraińskiej infrastruktury może być bardzo znaczące. Współdziałanie na tym polu wydaje się naturalne.

Pozwolę sobie jeszcze na osobiste pytanie: pana bliscy są w pełni bezpieczni? Wyjechali z Ukrainy?

Gdy wybuchła wojna, byłem w Kijowie. Skontaktował się ze mną mój kolega Leszek Domagalski z firmy „Złote Runo” dostarczającej rozwiązania z zakresu technologii pomiarowych w sieciach wodociągowych. Zaprosił mnie z rodziną do siebie. Powiedział, żebym zabierał dzieci, wnuki i przyjeżdżał. Pomyślałem i przyjąłem propozycję. Podroż trwała cztery dni, w końcu dotarliśmy do Gorzowa Wielkopolskiego. Planowałem, że wrócę, ale postanowiłem zostać w Polsce, żeby pomagać kolegom z branży na Ukrainie i działać na rzecz przyszłej współpracy przedsiębiorstw z obu krajów. Już po wojnie.

Yurii Zherlitsyn będzie gościem VI edycji konferencji „Renowacja Wykładzinami (Rękawami) Utwardzanymi na Miejscu