Nieco ponad rok temu Sejm przyjął ustawę wiatrakową, a wprowadzenie tych przepisów stanowiło jeden z kroków, jakie Komisja Europejska wyznaczyła, by do Polski mogły trafić środki z Krajowego Planu Odbudowy (KPO). Nie zastosował jednak senackich poprawek, z których budząca największe emocje zakładała, że minimalna odległość elektrowni wiatrowej od zabudowy mieszkaniowej będzie wynosić nie mniej niż 500 m, a nie 700 m, jak zaproponowała i ostatecznie przyjęła większość sejmowa. W takim kształcie ustawę wiatrakową podpisał prezydent.

W marcu 2024 r. minister klimatu Paulina Hennig-Kloska zapowiedziała, że nowy rząd wróci do odległości 500 m. Jej zdaniem zapewni to rozwój elektrowni wiatrowych na lądzie, a właśnie tego źródła energii bardzo brakuje w polskim bilansie energetycznym.

Przeczytaj także. Morska farma wiatrowa Baltica 1: projekt geotechniczny i konstrukcyjny