- Apelowaliśmy o wprowadzenie w tzw. małym trójpaku energetycznym kompleksowych zapisów dotyczących transparentności informacji o rynku świadectw pochodzenia (zielonych certyfikatów). Branża podkreślała konieczność publikowania danych z Urzędu Regulacji Energetyki, NFOŚ, GUS i Agencji Rynku Energii z częstotliwością raz w miesiącu. Niestety ta poprawka została odrzucona w Sejmie. Rząd zignorował najważniejszy postulat branży OZE – mówi Wojciech Cetnarski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.

Przedstawione rozbieżne  dane liczbowe URE i ARE potwierdzają istnienie problemu informacyjnego. URE publikuje dane o ilości energii na bazie wydanych zielonych certyfikatów. Natomiast ARE robi to na podstawie sprawozdań przedsiębiorstw energetycznych. Zatem - bez względu na to, czy energia elektryczna uzyskała świadectwo pochodzenia, czy też nie - informacja o jej ilości jest przekazywana do ARE. Jak czytamy na stronie ARE, przyczyny braku świadectw pochodzenia dla części odnawialnej energii elektrycznej mogą być różne. Niektóre firmy po prostu rezygnują z występowania o nie (co jednak zdarza się rzadko), a inne ich nie uzyskują, chociażby dlatego, że nie dotrzymały terminów wyznaczonych w przepisach prawa.

W związku z tym, że w małym trójpaku zabrakło rozwiązań, które naprawiłyby sytuację na rynku zielonych certyfikatów, organizacje branżowe apelują o wprowadzenie stosowanych zapisów w Ustawie o OZE i jak najszybsze jej uchwalenie.