Wbrew staraniom polskich eurodeputowanych, Parlament Europejski głosami socjalistów, liberałów i części frakcji EPP prawdopodobnie opowie się w środę za takim kształtem dyrektywy (w sprawie oceny skutków wywieranych przez inwestycje na środowisko naturalne), który obejmuje obowiązkiem przeprowadzania oceny oddziaływania na środowisko także fazę poszukiwawczą gazu łupkowego. To znacznie podwyższyłoby jej koszt i skutkować mogłoby jej nieopłacalnością, a na pewno drastycznym obniżeniem atrakcyjności unijnego rynku wydobywczego w porównaniu np. z amerykańskim, czy też z tym, który rozwija się blisko granicy UE na Ukrainie. Takie zapisy dyrektywy nie są uzasadnione także z punktu widzenia ewentualnych zagrożeń środowiskowych bowiem z fazą poszukiwawczą łączy się dużo mniejsze ryzyko niż z fazą wydobywczą, kiedy gaz produkuje się na skalę przemysłową. 

Dobrą wiadomością jest jednak to, że po Parlamencie w sprawie treści dyrektywy wypowiedzieć musi się także Rada UE. Jeśli zatem polski rząd nada temu tematowi wysoki priorytet i na poziomie Rady zbuduje koalicję, której uda się odrzucić nieracjonalną propozycję PE, to szanse na wejście dyrektywy w życie w takim niekorzystnym dla Polski kształcie będą znikome. W kolejnym kroku legislacyjnym czekać będą ją bowiem drugie i trzecie czytanie, zatem cała procedura nie skończy się raczej w tej kadencji PE. Z kolei po wyborach do PE w maju 2014 r. skład unijnej legislatury może być już mniej „zielony”, a bardziej „proprzemysłowy”, czyli taki, który dążyć będzie do stworzenia bardziej konkurencyjnych warunków dla rozwoju unijnej gospodarki. Obecnie Parlament, próbując zamknąć drzwi rodzimemu gazowi łupkowego, skazuje Europę na import drogich surowców energetycznych, a co za tym idzie, na wzrost cen energii elektrycznej, przy okazji udowadniając, że nie rozumie, przed jakimi wyzwaniami gospodarczymi stoi aktualnie UE. 

Prawdopodobne pozytywne - dla zwolenników eksploatacji gazu z łupków - rozstrzygnięcie kształtu dyrektywy w przyszłości, nie zmienia jednak faktu, że przewidywany jutrzejszy wynik głosowania PE będzie kolejnym złym sygnałem dla łupkowych inwestorów, którym w Europie rzuca się ustawicznie „kłody pod nogi”. Obok prawnych niedogodności, występujących zarówno na unijnym jak i na krajowym poziomie - czego przykładem jest choćby tryb pracy nad ustawami łupkowymi w Polsce - natrafiają oni także na problemy związane z negatywnym społecznym nastawieniem do procesu poszukiwania i wydobycia gazu łupkowego. Protesty społeczności lokalnych, które inspirowane są przez lobbies, dla których łupkowy sukces jest realnym zagrożeniem ich interesów, negatywnie wpływają na dynamikę prac poszukiwawczych. Suma tych procesów tworzy zły klimat inwestycyjny dla rozwoju branży łupkowej w Europie i może uniemożliwić polskiemu premierowi realizację choćby części jego dzisiejszych obietnic.