W przypadku cen ropy naftowej wiele zależy od tego, jak będą kształtowały się warunki fundamentalne w globalnej gospodarce, z jakim popytem będziemy mieć do czynienia – tłumaczy w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Inwestor Dorota Sierakowska, analityk surowcowy w Domu Maklerskim Banku Ochrony Środowiska. – Aczkolwiek prognozy nie są optymistyczne.

Dużo niepewności

Jak zauważa Sierakowska, niepewność wciąż towarzyszy temu, co będzie się działo z Unią Europejską w kontekście głosowania w sprawie opuszczenia wspólnoty przez Wielką Brytanię. Wciąż jest także wiele znaków zapytania dotyczących kondycji gospodarek azjatyckich. W pierwszym kwartale tego roku największa z nich, chińska, urosła o zaledwie 1,1% w stosunku do poprzednich trzech miesięcy i o 6,7% w porównaniu do pierwszego kwartału 2015 r. Było to najwolniejsze tempo wzrostu Chin od 2010 r. Dane za drugi kwartał mają być podane w tym tygodniu.

To wszystko składa się raczej na pesymistyczną wizję – ocenia Sierakowska. – Poziomy cenowe, które widzieliśmy w okolicach 50 USD za baryłkę ropy naftowej, mogą się okazać bardzo trudne do przebicia w trakcie kolejnych kilku miesięcy.

Na giełdzie surowcowej Nymex w Stanach Zjednoczonych notowania ropy naftowej WTI od początku kwietnia tego roku wzrosły o blisko 24%, a od stycznia – o jedną trzecią (33,62%). W ciągu roku spadek ceny tego surowca wyniósł jednak 16,95%, dwóch lat – 53,48%, a trzech – 49,18%. W ubiegłym tygodniu baryłką surowca handlowano w cenie około 45 USD. W ostatnich dniach dodatkowo, głównie w wyniku ogłoszenia rezultatów referendum na temat opuszczenia przez Wielką Brytanię Unii Europejskiej, bardzo umocnił się także dolar, w którym dokonywane są rozliczenia.

Najważniejszym czynnikiem wpływającym na cenę ropy naftowej jest wciąż niepewność dotycząca Brexitu, jego konsekwencji i wszystkiego, co jest związane z Unią Europejską – wskazuje Sierakowska. - Ona z kolei przyczynia się do pesymizmu na rynku ropy naftowej.

Wzrosła liczba czynnych szybów wydobywczych w USA

Ponadto, jak precyzuje Dorota Sierakowska, ważnym czynnikiem, który wpływa na ceny ropy, zwłaszcza amerykańskiej (WTI), jest wszystko, co dzieje się na tamtejszym rynku. Kilka dni temu ogłoszono, że liczba czynnych, służących do wydobycia surowca, szybów w Stanach Zjednoczonych wzrosła do najwyższego poziomu od 15 kwietnia. W ostatnim uruchomiono dziesięć takich jednostek i obecnie pracuje ich już 351, ale produkcja surowca pozostaje na najniższym poziomie od maja 2014 r. Przyczyniają się do tego największe od przeszło dekady zapasy.

Ostatnio mamy wprawdzie do czynienia z ich spadkiem oraz relatywnie niską i spadającą produkcją, ale z drugiej strony widzimy, że amerykańskie firmy łupkowe zaczynają wracać na rynek, korzystając z niedawnego wzrostu cen i liczba wiertni zaczyna rosnąć – potwierdza Sierakowska. – Mamy więc dwa czynniki, które w pewnym stopniu wzajemnie się równoważą.

Produkcja na Bliskim Wschodzie

Dla cen ropy istotnym czynnikiem, jak przypomina Sierakowska, pozostaje sytuacja na Bliskim Wschodzie. Czerwcowe wydobycie surowca w krajach OPEC wzrosło do najwyższego poziomu od co najmniej 1997 r. i wyniosło średnio 32,82 mln baryłek dziennie wobec 32,57 mln w maju. Wzrost ten przy tym nastąpił w niemal wszystkich krajach kartelu, z wyjątkiem Iraku, gdzie produkcja i tak zwiększa się już od miesięcy w rezultacie zniesienia embarga na handel z tym krajem. Inwestorzy patrzą też na Daleki Wschód, a więc gospodarki azjatyckie takie jak Chin, Korei Południowej czy Japonii.

To bardzo ważni importerzy ropy naftowej – ocenia Sierakowska. – Zwłaszcza w przypadku gospodarki chińskiej są duże wątpliwości co do tego, jak w tym kraju będzie się kształtować sytuacja. Wielu inwestorów bardzo obawia się spowolnienia tamtejszej gospodarki.

Globalny popyt na ropę naftową, jak twierdzi Sierakowska, wciąż się zwiększa. Dynamika jednak w ostatnich latach nieco spowolniła właśnie ze względu m.in. na kłopoty gospodarki Państwa Środka.

W ciągu ostatnich lat mamy do czynienia z relatywnie systematycznym wzrostem światowego zapotrzebowania na ten surowiec – przekonuje analityczka surowcowa. – Dotychczas jednak popyt nie do końca zgrywał się z podażą, która w ostatnich latach zwiększała się dużo szybciej, czego skutkiem była nadwyżka, która z kolei przełożyła się na spadek cen w 2014 i ubiegłym roku.

Ceny na krajowych stacjach benzynowych, jak podkreśla Dorota Sierakowska, w dalszym ciągu najbardziej będą zależeć od dwóch podstawowych czynników: ceny rynkowej surowca oraz notowań amerykańskiej waluty, w której prowadzone są rozliczenia.

Tutaj również mamy do czynienia z dwoma równoważnymi, znoszącymi się wzajemnie czynnikami – mówi Sierakowska. – Prawdopodobnie czeka nas spadek notowań ropy naftowej, być może pozostawanie jej na obecnych poziomach, oraz słaby złoty, który z kolei sprzyja wyższym cenom paliwa na stacjach benzynowych.